Pracowałem kiedyś w budżetówce, co prawda nie ten resort, ale też podstawa prawna była u nas pojęciem codziennie używanym.
Gdy wychodził jakikolwiek zapis (czy to ustawa czy też rozporządzenie) to do stawałeś na biurko Dziennik Ustaw i miałeś się z nim zapoznać. Za podpisem. Zapoznanie się z rozporządzeniem rozpoczynało się od ustalenia delegacji ustawowej. A Konstytucja RP to już była świętość najwyższa.
Rota policyjnego ślubowania zaczyna się w ten sposób:
"Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję:
służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny[...]"
Wygląda więc na to, że Konstytucja RP to nie jest świstek do podcierania tyłka, tylko całkiem ważny dokument, skoro wspomina się o niej w rocie. A w Konstytucji jest zapisane:
"Art. 31. 1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie
wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw
mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w
demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź
dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw
innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw."
oraz
"Art. 52. 1. Każdemu zapewnia się wolność poruszania się po terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyboru miejsca zamieszkania i pobytu.
2. Każdy może swobodnie opuścić terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
3. Wolności, o których mowa w ust. 1 i 2, mogą podlegać ograniczeniom
określonym w ustawie."
I każdemu na szkole policyjnej tłuką te mądrości do głowy. Więc ma, k..., wiedzieć, bo ślubował strzec tego porządku prawnego.
Inną sprawą jest to, że za moich czasów tamże nie pojawiały się w Dziennikach Ustaw zapisy niekonstytucyjne, więc nie mieliśmy tych dylematów.