"zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego(...) a jeżeli osoba przemieszczająca się pozostaje we wspólnym pożyciu z inną osobą –także osoby najbliższej osobie pozostającej we wspólnym pożyciu,oraz zakupu towarów i usług ztym związanych"
Czyli można iść kupić konkubinie jogurcik, natomiast czy można z konkubiną i jej dzieckiem iść kupić jogurcik, to nie wiem tak do końca.
Poza tym jakie czasy, takie prawo - dziurawe, niejasne i na kolanie robione. Co to jest rodzina, czy też niezbędne potrzeby dnia codziennego - jeśli dla mnie potrzebą jest spacer, to chyba mogę.
A w tym wszystkim zastanawiam się, na co czekamy - przy obecnej w Polsce śmiertelności, jak w jakimś Bantustanie (porównując z takimi np. Czechami, dodatkowo umierają u nas nie tylko seniorzy, ale całkiem sporo ludzi stosunkowo młodych), nie uśmiecha mi się czekanie, aż wszyscy na to zachorujemy, bo to przypomina powolne oczekiwanie na stryczek.
Z drugiej strony, jak teraz uda nam się spłaszczyć epidemię (na co mamy jakieś tam szanse),to wcześniej czy później jednak z tych nor wyleziemy - i wtedy co, megagórka zachorowań - obojętnie czy będzie to maj czy lipiec?