"Po głupiej i niepotrzebnej aktywności zawodowej w pierwszym tygodniu epidemii zaobserwowała u siebie objawy infekcji i przeszła na system pracy zdalnej..." Tak mógłby brzmieć początek mojego epitafium, gdyby chciało się komuś z nudów kuć w kamieniu
Od piątku wsłuchuję się z natężeniem w swoje ciało i - gdy paniczna sraczka czai się za rogiem - zaczynam rozumieć ten dziki popyt na papier toaletowy
Na czas zawieszania się systemu mam w pierwszym rzędzie Jamesa Grippando (to epidemiczne nazwisko wydało mi się bardzo comme il faut ), z tysiąc robótek i te wszystkie filmy świata, których jeszcze nie widziałam lub które chcę obejrzeć ponownie.
No to
Od piątku wsłuchuję się z natężeniem w swoje ciało i - gdy paniczna sraczka czai się za rogiem - zaczynam rozumieć ten dziki popyt na papier toaletowy
Na czas zawieszania się systemu mam w pierwszym rzędzie Jamesa Grippando (to epidemiczne nazwisko wydało mi się bardzo comme il faut ), z tysiąc robótek i te wszystkie filmy świata, których jeszcze nie widziałam lub które chcę obejrzeć ponownie.
No to
--
Tylko w bajkach i w marzeniach dziewczynek książę podjeżdża majestatycznie na białym koniu - w prawdziwym życiu koń albo się potknie, albo zes*ra