...u żony w pracy odbył się w nocy. Czyli innymi słowy test i trening użycia masek, które personel szpitala teraz musi nosić, gdy ma kontakt z jakimkolwiek pacjentem. Rano żonę odebrałem ze szpitala i kilku ciekawych rzeczy się dowiedziałem.
Testowano dwa rodzaje masek - prostą, tzw. "face mask" i lepszą, droższą FFP3. Zwykle na ulicy (lub u mnie w biurze) widzę ludzi noszących tylko zwykłą "twarzówkę" (albo i jeszcze gorszą).
Jak wygląda taki test? Zakłada się na głowę dziwny foliowy cylinder (nie mam pojęcia jak to się nazywa ) i osobie, która maskę testuje psika się sprayem, który zawiera coś, co smakuje bardzo gorzko i drobinki są na tyle małe, że są w stanie imitować np. transfer wirusów (które są mniejsze niż bakterie).
Pierwszy test:
(zasłoniłem oczy, bo to akurat nie moja żona )
Zwykła twarzówka. Kilka "psików" i mordy się krzywią od gorzkiego smaku. NIKT z personelu nie przeszedł testu tej maski pozytywnie. Spray przedostał się bez problemu. Może przedostać się w obie strony. Również problemem był fakt, że zwyczajnie nie dało się tych masek idealnie dopasować do twarzy.
Drugi test, FFP3, droga maska:
(tym razem oczu zasłaniać nie muszę )
Nic się nie przedostało, żadnego gorzkiego smaku w ustachh, maska pasuje idealnie:
A teraz taka ciekawostka. Personel ma nosić te maski, gdy ma kontakt z pacjentem. Jeden pacjent, jedna maska. Potem zmiana maski itd. Bo i te maski tracą swoją efektywność. Są one nieporównywalnie droższe (nawet przed pandemią koronawirusa) i mało kto w ogóle ich używa, a jeśli już to ma ich niewiele i używa nieudolnie (naprawdę, trzeba je dobrze dopasować).
To tyle relacji z balu maskowego. Wnioski wyciągnijcie sami
* - w szpitalu żony zdiagnozowano pierwszy przypadek
Testowano dwa rodzaje masek - prostą, tzw. "face mask" i lepszą, droższą FFP3. Zwykle na ulicy (lub u mnie w biurze) widzę ludzi noszących tylko zwykłą "twarzówkę" (albo i jeszcze gorszą).
Jak wygląda taki test? Zakłada się na głowę dziwny foliowy cylinder (nie mam pojęcia jak to się nazywa ) i osobie, która maskę testuje psika się sprayem, który zawiera coś, co smakuje bardzo gorzko i drobinki są na tyle małe, że są w stanie imitować np. transfer wirusów (które są mniejsze niż bakterie).
Pierwszy test:
(zasłoniłem oczy, bo to akurat nie moja żona )
Zwykła twarzówka. Kilka "psików" i mordy się krzywią od gorzkiego smaku. NIKT z personelu nie przeszedł testu tej maski pozytywnie. Spray przedostał się bez problemu. Może przedostać się w obie strony. Również problemem był fakt, że zwyczajnie nie dało się tych masek idealnie dopasować do twarzy.
Drugi test, FFP3, droga maska:
(tym razem oczu zasłaniać nie muszę )
Nic się nie przedostało, żadnego gorzkiego smaku w ustachh, maska pasuje idealnie:
A teraz taka ciekawostka. Personel ma nosić te maski, gdy ma kontakt z pacjentem. Jeden pacjent, jedna maska. Potem zmiana maski itd. Bo i te maski tracą swoją efektywność. Są one nieporównywalnie droższe (nawet przed pandemią koronawirusa) i mało kto w ogóle ich używa, a jeśli już to ma ich niewiele i używa nieudolnie (naprawdę, trzeba je dobrze dopasować).
To tyle relacji z balu maskowego. Wnioski wyciągnijcie sami
* - w szpitalu żony zdiagnozowano pierwszy przypadek
Ostatnio edytowany:
2020-03-14 11:18:00
--