Jestem w Biedrze. Wszędzie walają się puste kartony po kaszach , ryżach i makaronach. Nawet na monopolu powymiatane. O dziwo z najtańszej i najdroższej półki. Średniaki zostały. W koszyku mam słoik dżemu. Kilo mąki. Akurat wyszły. 3 kartony mleka. (Lubię mleko). I 2 butelki mineralnej. (Ślubna chciała) Ludzie z obłędem w oczach i z koszykami załadowanymi pod sam dach patrzą się na mnie jak na idiotę. Chyba powinienem czuć się winny, że tak mało kupiłem?
Następny Rossman. Kotu parę saszetek z żarciem trzeba kupić. Nosz ku**wa! Puste kartony! Niby to konserwa ale czy ci ludzie też mają zamiar to żreć, że wykupili?! Trudno. Będzie kiciuś wpi**lał suche. Panika w oczach jakiejś baby przy półkach z papierem do du*y. Półki puste. Za to widzę gościa przemykającego do kasy z czterema opakowaniami po 16 rolek. Chyba się wystraszył, że wirus z grypy zwykłej zmieni charakter na grypę jelitową.
Jeszcze ryneczek pod blokiem. Warzywniak, piekarnia i mięsny. Piekarnia puste półki. Znajoma która tam pracuje mówi, że ludzie zwariowali. Biorą po 4 bochenki jak na święta. Biorę kilka bułek co się jeszcze uchowały. W mięsnym pusto bo i mięsa już nie ma. Nędzne resztki mielonej słoniny zostały. Dobrze, że wędlina jest. Biorę 15 deko i 4 parówki. Dziwią się, że tak mało. Został warzywniak. Kolejna znajoma jest właścicielką. Wchodzę i mówię. Siema! 2 worki ziemniaków, worek cebuli i wiadro ogórków poproszę. W pierwszym odruchu już chciała ładować ale załapała żart. Ciśniemy bekę oboje. Biorę kilka pomidorków sałatę i do domu. Mijam ludzi z tym dziwnym amokiem w oczach. Stękających pod ciężarem dźwiganych siat z zakupami. I tak się zastanawiam. Czy to ja jestem nienormalny? Czy to całą resztę popier**ło?!
A jakie są Wasze wrażenia z apokalipsy?!
Następny Rossman. Kotu parę saszetek z żarciem trzeba kupić. Nosz ku**wa! Puste kartony! Niby to konserwa ale czy ci ludzie też mają zamiar to żreć, że wykupili?! Trudno. Będzie kiciuś wpi**lał suche. Panika w oczach jakiejś baby przy półkach z papierem do du*y. Półki puste. Za to widzę gościa przemykającego do kasy z czterema opakowaniami po 16 rolek. Chyba się wystraszył, że wirus z grypy zwykłej zmieni charakter na grypę jelitową.
Jeszcze ryneczek pod blokiem. Warzywniak, piekarnia i mięsny. Piekarnia puste półki. Znajoma która tam pracuje mówi, że ludzie zwariowali. Biorą po 4 bochenki jak na święta. Biorę kilka bułek co się jeszcze uchowały. W mięsnym pusto bo i mięsa już nie ma. Nędzne resztki mielonej słoniny zostały. Dobrze, że wędlina jest. Biorę 15 deko i 4 parówki. Dziwią się, że tak mało. Został warzywniak. Kolejna znajoma jest właścicielką. Wchodzę i mówię. Siema! 2 worki ziemniaków, worek cebuli i wiadro ogórków poproszę. W pierwszym odruchu już chciała ładować ale załapała żart. Ciśniemy bekę oboje. Biorę kilka pomidorków sałatę i do domu. Mijam ludzi z tym dziwnym amokiem w oczach. Stękających pod ciężarem dźwiganych siat z zakupami. I tak się zastanawiam. Czy to ja jestem nienormalny? Czy to całą resztę popier**ło?!
A jakie są Wasze wrażenia z apokalipsy?!
--
Ani się obejrzałem jak zacząłem trącić "Steampunkiem" i stałem się "Vintage".