Pod artykułem znajduję w stopce bio autorki(autory?):

"Sylwia Spurek – doktora, radczyni prawna, legislatorka, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, weganka i feministka, obecnie posłanka do Parlamentu Europejskiego."

Doktora. No jak to brzmi. Doktorka funkcjonowała tyle lat, ale teraz źle.

Radca nie, bo to facet, więc radczyni, ok.

Ale czemu do cholery legislatorka, a nie legislatora? Bądźcie konsekwentne!


A tak swoją drogą, to doktora magistra inżyniera Ewa - toż to brzmi, jakby trzech miała, nie?

Nie.

Generalnie nie wiem o co tyle szumu. Nikomu to nie przeszkadza, z czasem się wyklarują jakieś kompromisy i za 5 lat nikogo nie będzie to dziwić.

Język się zmienia, nic w tym dziwnego.

Najważniejsze że wiemy czym się odżywia.

Zdecydowanie. Gdyby była mięsożerną doktorą, to by wiele zmieniło.

Btw. Szowinistyczny słownik podkreślił mi doktorę.

:thurgon, za to Word jest wybitnie feministyczny, słowo "sali" zawsze zamienia domyślnie na "Sali", tylko nie wiem kim jest ta Sali. Jeszcze jakby zmieniał na Sully, to bym wiedział, że to fan Doktor Queen, a tak, nie wiadomo.

Nie wiem co komu przeszkadzają feminatywy (poza obcokrajowcami, którzy się uczą naszego pięknego języka). Język jest plastyczny, zmienia się i nawet prof. Miodek jest za tworzeniem feminatywów.

Najbardziej mi przeszkadzają te przepychanki pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami feminatywów

:kocia_mama, każdy rozsądny językoznawca akceptuje takie zmiany, bo to zwyczajnie naturalne dla języka, i już

Problem chyba w tym, że naturalna ewolucja języka jest naturalna. Słowa wchodzą do powszechnego tak po prostu, nikt nie narzuca, nie walczy - ot weszło i się przyjęło. Tutaj mamy do czynienia ze zjawiskiem, gdzie często pada hasło "jestem doktorą, a nie doktorem kurwiu!". I stąd gównoburza. Gdyby nie ideologia, to pewnie już dawno by się to powoli przyjęło, a tak efekt może być nawet odwrotny i gównolewica z gównoprawicą będą tego używały w przepychankach jeszcze 70 lat akcentując, kto jest doktorem, a kto doktorą

A co do języka, to my w Grudziądzu mamy swój własny

:thurgon, ale akurat ta zmiana językowa wyrosła na gruncie (podatnym) pewnej ideologii. Może nawet nie tyle ideologii, co samoświadomości pewnej grupy ludzi. Mają prawo podpisywać się jak chcą, i nic nikomu do tego. A językoznawca powie - no i w porządku. A nieakceptujący, lub trudno akceptujący zmiany językowe będą jojczyć.

Tylko weź, kurwa, odmień taką doktorę przez przypadki w liczbie mnogiej

:thurgon z drugiej strony, zmiany biorą się z tego, że ktoś danego określenia zaczyna używać. A tymczasem, jak ktoś zacznie używać, to się zaczynają posty na forum "patrzcie jaka głupia baba, "doktora" - jak to brzmi"

Zwykle narzędzi używa się w jakimś celu. Tu mamy do czynienia z ponownym wynalezieniem koła. Nie tworzymy tu słowa na potrzeby określenia kogoś kto leczy ludzi bo już takie mamy. Nie wiem jaki cel ma feminizowanie słów poza tym że będę wiedział czy osób lub osoba o której piszę ma pipkę lub pompkę co nie rozwiązuje w sumie niczego.

Mało tego, doktor lub doktora u niektórych może wywołać zgoła odmienne reakcję. Są bojownicy, którzy burbulują przy jakimkolwiek kontakcie z kobietą, to teraz będą mogli korespondencyjnie. Upłciowione słowa będą wzbudzać reakcje seksistowskie. Zabawne, gdyż pokonuje to autorów ich własną bronią

Językoznawcy z zasady nie tworzą języka, oni go tylko kodyfikują.

Serio nie robi mi to czy kroję coś tym nożem czy tą nóżką, zupę nabieram tym łyżem czy tą łyżką... Luz, ale miejmy jedno słowo, którekolwiek z tych dwóch rodzajów, chociaż ze wskazaniem na już utarte. Nigdy w życiu nie dostałem wrzenia macica bo nie było męskiej formy jakiegoś słowa. Teraz podwajamy sobie słownik co nie da żadnych widocznych rozwiązań ale da pole do widocznego zapierdolu.

I o to w tym wszystkim chyba chodzi.

Problem m. in. z feminatywami jest taki, że ktoś wyraźnie traktuje książki Orwella jako podręczniki, i wychodząc z założenia, że język kształtuje świadomość na siłę stara się wpływać na naszą świadomość tworząc nowomowę.

A jednocześnie bawi mnie to, bo analogiczne feministki trzeciej fali w Stanach zwalczają słowa ukazujące jednocześnie płeć i zawód

, jak język się zmienia samoistnie, bo np powstają nowe urządzenia, zjawiska etc, to wszystko ok, bo język dostosowuje się do zmian. Ale jak jest to odgórnie narzucane, że "taka nowa forma jest właściwa", szczególnie jak jest to narzucane przez jakąś mniejszość większości, to już to nie jest ni cholery naturalne. Chciałbyś, aby np prawnie usankcjonować, że poprawna forma jest "ziom" , bo jakaś tam mała grupa tak się do siebie zwraca? Albo narzucać reszcie społeczeństwa gwarę uczniowską? Po co?
A mało mieliśmy już potworków w stylu wskaźników stołokulotocznych? albo taki tekst z lat 70 : " Panie Mieciu, ależ Pan szałowo wygląda pod zwisem męskim ozdobnym, cała drżę..."
A jak są wprowadzane feminatywy, to jak rozumiem, powinny być też jakieś manninatywy (czy jak to zwać), np męska odmiana prostytutki (prostytut? trochę ssie, nomen omen )czy ku.wy. Akurat nadchodzą wybory i wzbogacenie języka polskiego o te nowe słowa akurat by się przydało

Jak napisze dwa razy to samo to dostane wiecej okejek?

Czy powtarzanie się na forum daje przyrost popularności?

:corwin, przecież ja nic nikomu nie narzucam. Jak słusznie zauważył :maciej1988, językoznawcy nie tworzą języka, tylko go kodyfikują. Jeśli przywołany przez Ciebie "ziom" wszedł do dosyć powszechnego użytku jako synonim słowa kolega (z resztą akurat ziom to niezbyt fortunny przykład, bo ziomek, ziomkostwo, to słowa z długą historią), to językoznawcy po prostu uznają to za kolejną zmianę naszego języka, a konkretnie bardzo specyficznej części naszego języka czyli gwary (w tym przypadku młodzieżowej). A sam ziom już tak bardzo wgryzł się w mowę potoczną, że rozpełzł się bardzo szeroko. Kiedyś ziomki były tylko w szkołach i na osiedlach, dzisiaj trafiają się też w biurach.

A jeśli chciałbyś przeciwieństwo feminatywów, to idąc tą drogą słowotwórczą, właściwym byłoby określenie masculinatyw.

I jeszcze jedno. Gwoli uzupełnienia, napisałeś "Ale jak jest to odgórnie narzucane, że "taka nowa forma jest właściwa"

Użyłbym zupełnie innego zdania. "Taka forma jest właściwa by się do mnie zwracać, szanując moją tożsamość i prawo do jej posiadania". To tylko tyle, serio

Język ma to do siebie, że jest żywy, zmienia się, dostosowuje do potrzeb jego użytkowników. Tak właśnie jest z feminatywami, które są całkowicie normalnym elementem języka fleksyjnego. Ciekawe, że żadnemu z przeciwników feminatywów nie przeszkadzają formy typu woźna, sprzątaczka, pokojówka, służąca czy kelnerka. A język polski zmieniał się, zmienia się i będzie się zmieniał. Z pewnością kiedyś też byli tacy, którzy protestowali przed zastąpieniem staropolskiego i oświeconego wielowiekową tradycją rzeczownika „kutas” przez jakiś wymyślny „frędzel”.

:corwin - nie wiem, jak w mianowniku, ale w wołaczu jest męska wersja "kurwy" - "ty kurwiu! "

Jest ładny synonim. Dziwek

W weekend jadę do matka i ojcy.

A propos, Wy sobie teraz pomyślcie o obcokrajowcu, który, bidulek, musi się uczyć naszych końcówek fleksyjnych na pamięć. Każdy obcokrajowiec mówiący bardziej lub mniej po polskiemu to dla mnie bohater


Jest spora grupa rzeczowników rodzaju męskiego, która przez swoje _a ma odmianę deklinacji żeńskiej: artysta, tata, uwaga.....mężczyzna

:thurgon wiadomo jakich czynów dokonał ten szalet?

że też ludziom chce się tracić w ten sposób czas. Jednym - na wymyślaniu tych kretynizmów, drugim - na walce z nimi

Jak się naturalnie przyjmie i ludzie się oswoją, to luz.
Wdrażanie na siłę natomiast jest wnerwiające. A rozwiązanie? Proste. Jak ja do jakiejś Spurek mam sprawę, to albo będę zwracał się normalnie i najprawdopodobniej nic nie załatwię, albo przyjmę jej manierę i załatwię.
A jak taka Spurek przyjdzie do mnie ze sprawą, to albo przystanie na to, że mówię normalnie, albo nic nie załatwi.

:wisz-nu Zdaję sobie sprawę, że artykuły na JM to nie są najlepsze źródła, ale wg tego artykułu:
https://joemonster.org/art/48379
to właśnie zanik feminatywów jest nowomową i jest żywcem wzięty z Orwella.

A czemu nie Spurka albo Spurzyca?