ZŁODZIEJSKA KURTUAZYA.
Czytało się już setki ogłoszeń pod adresem złodziejów, gdzie poszkodowany w czułych słowach stara się skruszyć serce urwipołcia, i nakłonić go do oddania choć części łupu. Najczęściej okradziony traktuje swego krzywdziciela z pewnym szacunkiem i nie nazywa go złodziejem, lecz łaskawym znalazcą.
Nieraz myślałem nad tem, czy trafił się choć jeden „znalazca", któryby poruszył się głosem błagającej ofiary.
A jednak...
Niedawno pojawiło się w naszem piśmie ogłoszenie o zgubieniu portfelu i dokumentów wojskowych, prawdopodobnie w Sukiennicach. Właściciel prosił o zwrócenie dokumentów w wynagrodzeniem.
Łaskawy znalazca wprawdzie sam się nie zgłosił, ale nadesłał list, nie pozbawiony pewnych objawów wielkoduszności i kurtuazyj.
List podajemy z zachowaniem oryginalnej pisowni.
„Szanowny Panie pańskie papiery są wżucone Do puszki Na głuwnej poczcie skradzione były w sukiennicach w niedziele dnia 25 zapytuję sie pana Dlaczego było tak mało pieniędzy w portfelu Bo tylko 7 koron papiery tam można Odebrać
Aca Donagrody tobym Mógł oiszymać Ale Dwa miesiące a więc zbyteczne Dowidzenia
Spoważaniem Złodziej".
List pisany nieuczenie, ale szczerze, a fakt odezwania się sumienia w bandycie świadczyłby, że i w złodziejach drzemią lepsze i szlachetniejsze uczucia.
Inteligenta przez lat kilka łupił wytrwale spekulant wiejski, miejski i paskarz.
Gdyby jeszcze ci wyższego rzędu „znalazcy" znaleźli w sobie iskrę poczucia i starali się krzywdę wyrządzoną inteligentowi wynagrodzić choćby zaprzestaniem dalszego łupienia skóry!
A więc wielcy i mali „znalazcy" wstąpcie na drogę choćby półuczciwości i kurtuazyi, którą wam wskazuje fenomenalny list złodzieja.
Rybałt.
ZAMACH MORDERCZY PRZY UL. SZEWSKIEJ W KRAKOWIE.
Wczoraj przy ul. Szewskiej o godz. 12 i pół w południe z bramy domu l. 7 wybiegła z krzykiem czterdziestoletnia kobieta, brocząc krwią, i udała się w stronę Rynku. Tłum okrążył ją w mgnieniu oka i wprowadził do drogeryi, gdzie usiłowano krew zatamować, równocześnie zaś wezwano pogotowie ratunkowe. Po przybyciu karetki i prowizorycznym opatrunku odwieziono zranioną w stanie ciężkim do szpitala św. Łazarza na oddział chirurgiczny.
W chwili, kiedy tłum zajął się niesieniem pomocy zranionej, z bramy tego samego domu, gdzie dokonano zbrodniczego zamachu, wybiegł 32-letni mężczyzna i wpadł do bramy domu sąsiedniego z wyraźnym zamiarem ucieczki. Publiczność i policyant, podejrzewając w uciekającym sprawcę mordu, puściła się za nim w pogoń, a znając rozkład kamienicy, mającej drugie wyjście na ul. Jagiellońską, otoczyła całą tę połać i istotnie mordercę schwytała u tego wyjścia.
W zbrodniarzu doprowadzonym na inspekcyę policyi rozpoznano znanego apasza Józefa Chylą, t. zw. „waryata wojennego”, który na stawiane pytania odpowiadał, że nic nie wie i nic nie zrobił. Dopiero od zranionej dowiedziano się całej prawdy. Jest ona żoną zbrodniarza, Anną z Przybyłowiczów. Małżeństwo to niedobrane, żyło od 2 lat w niezgodzie. Wczoraj przyszło między małżonkami do ostrej wymiany słów, epilogiem której było pchnięcie nożem w lewą pierś żony apasza.
Jak zdołaliśmy się poinformować, stan chorej nie budzi poważniejszych obaw.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 12-02-1920
100lattemu.pl