Rzucił mi się w oczy artykuł na onecie, że w Szwecji wytoczono sprawę dotyczącą nierównych wynagrodzeń dla zawodników i zawodniczek grających w piłkę nożną, a teraz szwedzka federacja postanowiła wyrównać te stawki.
https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/pilka-nozna-kobiety-beda-zarabiac-tyle-co-mezczyzni/n1rwsn6
I ja mam teraz rozkminę, czy te organizacje, które walczą o tę równość wynagrodzeń, ideowo wygrały, czy przegrały?
Najprostszy model: za tę samą pracę należy się taka sama płaca. Tyle, że tutaj już kilkukrotnie udowodniono, że najlepsze drużyny kobiece grają jednak słabiej niż przeciętne drużyny facetów. Zatem wprowadzenie równych wynagrodzeń to trochę jakby przyznanie: OK, gracie gorzej, ale damy wam tyle samo, nie za to jakie macie umiejętności, ale tylko dlatego ze jesteście kobietami. Tym samym w zasadzie usankcjonowano płacenie za płeć, a nie za umiejętności. O to walczyły te organizacje? O przyznanie że trzeba dodatkowo płacić za bycie kobietami?
Inny model: zarabiasz tyle (w proporcji) ile przynosisz kasy. Innymi słowy umiejętności sportowca są ważne, ale równie ważne jest ile pracodawca na nim zarabia. No i taki model też by się bronił, ale tutaj chyba też szału nie ma, bo okazuje się, że jednak występy facetów generują większe wpływy. Można sobie prowadzić dyskusję dlaczego tak jest, ale to w sumie niczego nie zmienia.
Napisali też, że jest duża szansa że inne organizacje pójdą tą samą ścieżką. No i ja w sumie uważam, że to jest spoko pomysł tylko trzeba wtedy zlikwidować podział na K/M. No bo w końcu liczy się po prostu kto jest najlepszy, a nie to jakiej jest płci. Mam jednak wrażenie, że to by nie pykło...
https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/pilka-nozna-kobiety-beda-zarabiac-tyle-co-mezczyzni/n1rwsn6
I ja mam teraz rozkminę, czy te organizacje, które walczą o tę równość wynagrodzeń, ideowo wygrały, czy przegrały?
Najprostszy model: za tę samą pracę należy się taka sama płaca. Tyle, że tutaj już kilkukrotnie udowodniono, że najlepsze drużyny kobiece grają jednak słabiej niż przeciętne drużyny facetów. Zatem wprowadzenie równych wynagrodzeń to trochę jakby przyznanie: OK, gracie gorzej, ale damy wam tyle samo, nie za to jakie macie umiejętności, ale tylko dlatego ze jesteście kobietami. Tym samym w zasadzie usankcjonowano płacenie za płeć, a nie za umiejętności. O to walczyły te organizacje? O przyznanie że trzeba dodatkowo płacić za bycie kobietami?
Inny model: zarabiasz tyle (w proporcji) ile przynosisz kasy. Innymi słowy umiejętności sportowca są ważne, ale równie ważne jest ile pracodawca na nim zarabia. No i taki model też by się bronił, ale tutaj chyba też szału nie ma, bo okazuje się, że jednak występy facetów generują większe wpływy. Można sobie prowadzić dyskusję dlaczego tak jest, ale to w sumie niczego nie zmienia.
Napisali też, że jest duża szansa że inne organizacje pójdą tą samą ścieżką. No i ja w sumie uważam, że to jest spoko pomysł tylko trzeba wtedy zlikwidować podział na K/M. No bo w końcu liczy się po prostu kto jest najlepszy, a nie to jakiej jest płci. Mam jednak wrażenie, że to by nie pykło...