Ufam, że dzisiejszy dzień 27 sierpnia, czyli wspomnienie św. Moniki, patronki kobiet wszystkich stanów jest dobrą okazją do tego, żeby wlać nadzieję w naszych rodaków. Tak samo jak św. Monika nie ustawała w modlitwie za swojego syna św. Augustyna, co dało znakomite efekty. Tak samo, jak najbardziej profesjonalne nieustawanie w przygotowaniu instrumentów mających na celu złagodzenie skutków ewentualnej amerykańskiej recesji pomoże nam jak mniemam w tym aby te ewentualne skutki były jak najmniej bolesne dla polskiej gospodarki. Do tego trzeba znacznej odwagi, umiejętności stawiania ambitnych zadań w polityce pieniężnej, często działania niejako pod prąd różnych opinii.
Przykładowo powtarzane przeze mnie różnego typu argumenty za potrzebą utrzymania złotego, powtarzane notorycznie i konsekwentnie dają rezultaty. Z badań Związku Banków Polskich wynika, że bankowcy w tym roku zwiększyli swoją nieufność wobec koncepcji wejścia Polski do strefy euro. Okazuje się, że ich niejako zaufanie do złotego rośnie. Są bardziej skłonni złotego bronić. Ten przykład pokazuje, iż konsekwencja połączona z odwagą głoszenia poglądów uważanych przez siebie za słuszne daje rezultaty i dlatego głęboko jestem przekonany, że nasz bank centralny będzie tą ostoją, tą redutą, która zapewni polskiej gospodarce pomyślność.
--------
Czyli tak, gość powołuje się na modlitwę, czyli wiarę i właściwie jest to jedyny argument za teorią, w którą on wierzy (bo nie można za taki uznać opinię bankowców, którym złotówka pozwala zarabiać więcej...), teoria jest pod prąd ekonomii, ale skoro opieranie się na wierze zadziałało w przypadku Augustyna, to tu też zadziała.
Ratuj się kto może!!!!
Do tego wcześniej (zajrzyjcie do źródła) gościu mówi o ryzyku "gangreny deflacji", kiedy inflacja nam mocno rośnie, a on chce obniżać stopy procentowe, co inflację jeszcze podnosi...
No cóż, będzie drogo, więc podatków będzie więcej, budżet nie pęknie, jedynie ludzie zbiednieją, ale zamożność społeczeństwa nigdy nie była obietnicą pisuaru.
PS: macie jakieś oszczędności?
--
b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b