:somsiad Co kto lubi. Jak kiedyś kupiłem kurze jajka i po ugotowaniu zamiast jajeczka na półtwardo "pachniały" i smakowały jak ryba (i choć rybkę uwielbiam), to jednak ciśnienie mi podniosło.
:szatkus a na cholerę "ktoś normalny" miałby jeść sianoburgera? Jak był to ślepy test, czy "kotlet z wyrobów zwierzęcopodobnych" smakuje jak "kotlet z już kompletnie uj wie czego, ale bosze broń ze zwierzaka (ale dopuszczamy łopian i azbest) bez tych wszystkich sosów i innych dodatków, dla kolesi, którym o tym jasno powiedzieli - to ok.
Ale jak zrobili kampanię wciskania lewych burgerów randomom, jak to było opisane (a ni cholery w to nie wierzę) to już by do ich panów bez poczucia humoru wchodzili inni panowie bez poczucia humoru jako przedstawiciele tych randomów, którzy poczuli się oszukani.
A teraz trochę poważniej, także zahaczając na nasze podwórko, to na każdym produkcie pisze się składniki. Nieprzypadkowo, bo alergicy mają ogólnie przerąbane, ale jakby musieli jeszcze robić testy, który produkt chce ich zabić, to już naprawdę byłoby fatalnie. Np mój kuzyn mógłby spokojnie robić za spektrograf masowy wykrywając białko z drobiu. Potrafi spuchnąć po oblizaniu łyżki z rosołu. Teoretycznie wołowego. Ale restałrant doda kosteczkę knorra do 20 litrowego gara i włala, kuzyn wygląda jak Arni z "Pamięci absolutnej" jak rozszczelnili dzielnicę. I teraz koleś, który toleruje mięcho, ale nie toleruje któryś z magicznych składników "kotleta - nie kotleta" sobie na spokoju zajada, bo wie, że jest ok, a 10 minut później jedzie na OJOM...
Mam poważne wątpliwości, czy sponsorzy tych kotletów za kilkaset milionów dopuściliby do możliwości wystąpienia sytuacji, że ktokolwiek by się mógł choćby źle poczuć. Za duża kasa, taniej kupić "degustatorów"
--
Niektórzy miłośnicy najlepszego narodu na świecie zupełnie przypadkiem są pzprowskimi synalkami, którzy się na Polsce w latach 90 uwłaszczyli - co sami przyznali.