MĘCZENNICY TELEFONU.

Specyalną kategoryę współczesnych męczenników może najbardziej pożałowania godnych tworzą bezsprzecznie ludzie zmuszeni często przeżywać tortury konwersacyj przez telefon.

Nieszczęśnik zaklinający przez trzy kwadranse najpłomienniejszemi i najczulszemi słowami piękność z centrali telefonicznej o połączenie z kancelaryą teatru, dostaje połączenie ale z rzeźnią miejską naprzykład, lub z przytułkiem dla podrzutków, czy fabryką musztardy.

Inny nieszczęśnik przez parę godzin z rzędu naciska czarodziejski guziczek z boku aparatu telefonicznego i odpowiada mu głuche, grobowe milczenie, albo koncert splątanych głosów wymyślających sobie wzajemnie.

Londyńscy kupcy doprowadzeni do ostateczności przez odmawiający posłuszeństwa aparat telefoniczny urządzili olbrzymi wiec by dać upust swojej wściekłości i obliczyć straty poniesione przez złe funkcyonowanie telefonu i choroby nerwów i gardła, których nabawili się przy słuchawce, wrzeszcząc napróżno i miotając się w ataku nerwowym.

Jednak szczególniej godnym pożałowania bohaterem tych dramatów telefonicznych był jeden z nieszczęśliwców, który w akcie ostatecznej rozpaczy i determinacyi, nie mogąc doczekać się połączenia z jakimś biurem, wyjął z szuflady biurka rewolwer i strzelił niby w śmiertelnego wroga, w aparat telefoniczny... W rezultacie desperat nie tylko strzaskał aparat, ale poranił sobie poważnie ręce i musiał przez trzy miesiące leczyć się w szpitalu.

Ten oryginalny akt zemsty na telefonie wywołał w Londynie silne wrażenie i grono reprezentantów przemysłu wysłało do generalnego ministra poczt memoryał z energicznem żądaniem sanacyi tych skandalicznych stosunków.

----

Pociesz się więc krakowski męczenniku telefonu, który z ochrypłem i obrzękłem gardłem odchodzisz zlany potem od telefonu po całogodzinnam i próżnem usiłowaniu rzucenia najdroższej przez słuchawkę pełnego tęsknoty i czułości „dobranoc..."

Pociesz się dziennikarzu, wrzeszczący w słuchawkę do nieskończoności numer wiedeńskiej czy warszawskiej centrali, urzędniku tęskniący do konwersacyi z szefem, mężu kontrolujący przez telefon, czy żona cnotliwie ceruje w domu twoje skarpetki, czy też poszła do kawiarni pełnej pokus w postaci fascynujących Hallerczyków i zabójczych w swej elegancyj oficerów francuskich... Pocieszcie się więc, męczennicy zdradzieckiego, przesyconego elektryczności drutu, gdyż w Londynie dzieje się to samo...

ha.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, 14-08-1919

100lattemu.pl