W Poznaniu szaroburo, ale spokój. Tylko wisi coś w powietrzu, duszno, parno i jakoś coś nie tak..
I jak to pizgnie, to się nie pozbieramy, jak to Maciej Zembaty prorokował:
Tam na prawo, za tym wirem stała chatka
Może jeszcze sterczy z wody dach
Moja żona Stanisława Małgorzatka
Snem spoczywa tam spokojnym, ach...
Bo kto nie znał Stanisławy Małgorzatki
Kto nie przeżył z nią koszmaru wspólnej chatki
Nie pojmie czemu wolę od symfonii
komunikat o stanie wód w Miedonii
I przyszła powódź, stan alarmowy,
amfibie, zrzuty zapałek sztormowych
I kiedy przyszło mi opuścić chatkę
zamknąłem w chatce omyłkowo Małgorzatkę
Tam na wodzie obok pana tłusta plama,
Nie myślałem w najśmielszych snach
Że z Amadeusza Władysława
Pozostanie tylko tyle, ach
Bo kto zna Amadeusza Władysława
Ten, kto był podwładnym tego draba
Zrozumie czemu od wczasów w Jastarni
Wolałem wspólny weekend w Bugo-Narwi
I przyszła powódź, stan alarmowy,
amfibie, zrzuty zapałek sztormowych
I nie wiem czemu, ale chyba susza
- jest lepszą porą dla Amadeusza...
Czy nie lepiej siedzieć sobie tu na drzewie
Jak ptaszęta, a już zwłaszcza pan
Wokół woda, powietrze świeże
Czego więcej, ach, potrzeba nam
Bo kto nie był chociaż raz powodzianinem
Nie zrozumie piękna zdania "wszystko płynie"
Zrealizuje to, co Popiel w starej baśni
Zamiast czekać aż wszystko się wyjaśni
To powódź, powódź, stan alarmowy,
amfibie, zrzuty zapałek sztormowych
I ta świadomość, że kiedy przybierze
- to wszystko zabierze...