Współcześnie wielu osobom cierpnie skóra na myśl o tym, że po śmierci od zmarłego można pobrać organy do przeszczepu. Jeszcze całkiem niedawno ludzie nie mieli żadnych rozterek. Jeśli tylko uwierzyli, że specyfiki z trupa im pomogą, byli je gotowi przyjąć w najróżniejszej postaci. Nie przeszkadzał im przy tym nawet kanibalizm…
Wydaje ci się, że bezczeszczenie ludzkich zwłok poprzez wykorzystywanie ich w iście kanibalistycznych praktykach medycznych to relikt czasów barbarzyńskich? Nic bardziej mylnego.
W Europie remedia wyrabiane z trupów cenione były do późnego wieku XIX, a w innych częściach świata, np. w Afryce, używa się ich po dzień dzisiejszy. Już w średniowieczu w powszechnej opinii sproszkowane starożytne zwłoki uznawane były za potężny, choć rzadki i drogi składnik leków.
Tak zwany proszek mumiowy wyrabiano nie tylko ze zmarłych zabalsamowanych w czasach faraonów, ale też z podróżników, którzy mieli nieszczęście zabłądzić na pustyni, gdzie palące słońce w sposób naturalny wysuszyło ich na wiór. Co warto podkreślić, „mumiami” ówcześni specjaliści nazywali nie tylko poddane procesowi mumifikacji zwłoki, ale też po prostu dowolne fragmenty ciała martwego człowieka. Jak pisze Eleanor Herman w książce „Trucizna, czyli jak pozbyć się wrogów po królewsku”:
Doktorzy wierzyli, że w ciele po śmierci pozostaje część życiowej energii, zwłaszcza w przypadku egzekucji, czy wypadków, gdy nagle przerwane zostało życie osoby młodej i zdrowej. Siły witalne niewykorzystane przez przedwcześnie zmarłego mogły zostać darowane osobie spożywającej jego członki. (...)
Dokończenie:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2019/05/07/najlepsze-lekarstwa-robi-sie-z-ludzkich-zwlok-jeszcze-do-niedawna-tak-wlasnie-myslano/