O jedzenie mi akurat dzisiaj chodzi, ale to się w sumie na wszystko przekłada. Smażę kotlety i pytam znajomego czy będzie jadł:
- A świeże?
- Nie wiem. Z próżniowego opakowania wyjęte dwie godziny temu.
- Czyli świeże.
Bezrefleksyjnie opierdolił nie biorąc pod uwagę tego, że mogło przez pół roku wcześniej leżeć w biedronkowych magazynach. Bo że naszpikowane syfem, to (dla mnie) oczywiste. To samo z bananami. Jak wczoraj kupione, to dobre, jak tydzień temu, to już nie. I srać na to, że dwa miechy płynęły tutaj z Afryki naszpikowane taką chemią, która nawet im dojrzeć nie dała.
Gość ma doktorat jakby ktoś pytał
- A świeże?
- Nie wiem. Z próżniowego opakowania wyjęte dwie godziny temu.
- Czyli świeże.
Bezrefleksyjnie opierdolił nie biorąc pod uwagę tego, że mogło przez pół roku wcześniej leżeć w biedronkowych magazynach. Bo że naszpikowane syfem, to (dla mnie) oczywiste. To samo z bananami. Jak wczoraj kupione, to dobre, jak tydzień temu, to już nie. I srać na to, że dwa miechy płynęły tutaj z Afryki naszpikowane taką chemią, która nawet im dojrzeć nie dała.
Gość ma doktorat jakby ktoś pytał
--
46&2