Irena Krzywicka pisała o kobietach, „które w ciemnościach taksówki przejmuje mroźnym smutkiem nieuchronnie pełzająca ręka”. Antoni Słonimski żartował, że sam chciałby sobie przeprowadzać „rewizje osobiste” urodziwych pań.
Wanda sama nie wiedziała, czy bardziej jest oburzona, czy zniesmaczona. Sytuacja, w której się znalazła, była co najmniej niecodzienna. Jechała zatłoczonym tramwajem linii osiem. W tym akurat nie było nic zaskakującego: krakowska ósemka zawsze przepełniała się w godzinach szczytu, a i podróż tym środkiem transportu nie stanowiła dla Wandy pierwszyzny. Co innego towarzystwo.
Zaraz obok niej siadł jakiś obcy mężczyzna z papierosem w ustach. Mimo ścisku, wcale nie zamierzał gasić peta. Nie skłonił go do tego nawet fakt, że w wagonie nie było popielniczek. Popiół zbierał się stopniowo na czubku papierosa. Trzeba go było wreszcie strzepnąć i jegomość zrobił to… prosto na nogi sąsiadki.
„Już taki jestem, że jak gdzie naśmiecę, to muszę sprzątnąć”
– „Przepraszam za nieporządek!” – natychmiast się poderwał i „ofiarnie zaczął czyścić powalane kolano”. Wanda byłaby nawet skłonna uwierzyć w nieszczęśliwy wypadek, gdyby nie fakt, że… facet nadal kopcił. A popiół lądował niezmiennie na jej nogach. Towarzysz podróży znowu zabrał się za sprzątanie. Tym razem jednak „czyścił wolniej i dłużej”. Wanda „zmarszczyła gniewnie czoło i odsunęła się”. Niewiele to dało. Mężczyzna: „połykając ślinkę, wziął się po raz trzeci do czyszczenia”. Tego było już za wiele. Urażona dama wezwała konduktora. Ten zaś posłał po policję. (...)
Dalej:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/06/11/prawda-o-przedwojennych-dzentelmenach-wielu-bylo-napalonymi-chamami-bezczelnie-obmacujacymi-obce-kobiety/