To mała opowieść - wyobraź sobie, że rozpoczynasz tydzień. Poniedziałkiem (co już samo w sobie potrafi być tak odległe od przyjemności jak helpdesk otrzymujący bez powodu maila od usera, że u niego wszystko działa). Nagle w miejscu publicznym wpada na ciebie zupelnie nieznajomy jez_z_lasu (niezbyt wspaniały początek dnia, wiem), robi imbę, podnosi ciśnienie, "WTF jeż! Co ty odpierwiastkujesz, stahp!", ogólnie maniana, ludzie wokół patrzą zirytowani czy rozbawieni tym, że jakiś jeż komuś psuje początek tygodnia.
Ale nie to jest najgorsze. Gdy opada kurz, gdy sylwetka jeża znika w oddali, cichną werble i opada adrenalina zdajesz sobie sprawę, że nagle, pomimo tego że stałeś się ofiarą napaści nieznajomego jeża, to przed chwilą zostałeś jego kumplem (a chwilę temu życzyłeś mu miłego dnia i zapewniłeś żeby niczym się nie przejmował). I jeszcze mu powiedziałeś, że "w sumie bardzo dobrze się stało, że zrobiłeś mi taką imbę". I nie wiadomo dlaczego brniesz w ten poniedziałkowy poranek z bananem na twarzy. I zupełnie nie wiesz dlaczego, bo przecież powinieneś być wnerwiony jak Janusz na diecie.
To dopiero jest pech, spotykanie niewłaściwych osób i mizeria.
Jestem potworem.
https://www.onlinevolunteering.org/en