Forumka lekko linieje, harmonia na pograniczu swingującego fellatio. Mizogini stonowali przekaz, prostamole stabilne, niedoleczeni pieniacze wzięli tabletki, a niektórzy nawet wolne. Dziunie wydają się być powściągliwsze. Można nawet odnieść wrażenie, że fejkfluencerzy z nieznanych przyczyn ulegli wewnętrznym rygorom ostrożniej przenikając swoimi kreacjami pomiędzy główną a forumkiem. Jeżeli dodamy do tego kaflowego, biorącego "do siebie" nieco mniej niż zazwyczaj i przynudzajacego Hubcia, to wszystko to może oznaczać jedno.
Przesilenie wiosenne nadeszło w tym roku wyjątkowo wcześnie.
******
Nie umiemy w śmierć, oj nie umiemy. Zresztą w życie też za bardzo nie potrafimy. Trudno jednak spodziewać się talentu do życia, skoro tak wielu, weekendową najebkę z programowym resetem traktuje, jako jego obowiązkowy, jak to ostatnio jeden bojownik przyszarżował, anturaż.
Wiele jest racji w opinii, że jesteśmy narodem paranoików ze skłonnością do uzależnień, agresji i myśli samobójczych, a szkoda, bo taki zestaw to gotowa recepta na przewlekle przewrażliwionego kuracjusza.
Przed kilkoma dniami ośmieliłem się poruszyć wątek dotyczący Leszka Millera jr., który ponad pół roku temu, samodzielnie i nieco przedwcześnie postanowił opuścić ten łez padół, udając się przed ukończeniem pięćdziesiątki w kierunku Valhalli. Przyczyn decyzji nie poznaliśmy. Niektórzy mówią, że Leszek junior nigdy nie chciał być "czerwonym księciem", inni sugerują, że zwyczajnie mógł się do tego nie nadawać, opinii jest wiele. Istnieją poglądy, że nie szło mu w interesach i takie że nie szło mu z babeczkami. Tak czy owak, może nadużywał, może kiepsko się odżywiał, w efekcie, wziął i odszedł. No cóż, odchodzimy i niektórzy robią to na własnych warunkach.
We wpisie zasugerowałem, że dzieci prominentów, szczególnie tych przysługujących się byłemu ustrojowi łatwo nie mają i tylko dzięki mądrym decyzjom swoich rodziców są w stanie odnaleźć swoje miejsce w rzeczywistości. Takie tam, niezobowiązujące psychologizowanie odarte z ideologicznych fraz w stosownej odległości od zdarzenia. Ale nie. Zdaniem kilkorga aktywistów, "przegłem", bo się nie godzi, nie wolno, to podłe i niskie.
- "Dziwne" - pomyślałem nieco zaskoczony, mając w pamięci całkiem świeże forumkowe heheszki z ostatnio i wcześniej nagłaśnianych zgonów.
******
"Matura to bzdura", tak brzmiał tytuł popularnego jutjubowego cyklu obnażającego pewien edukacyjny stereotyp. Najwyższa Izba Kontroli postanowiła zaproponować Ministerstwu Edukacji Narodowej rozwiązanie. Znamy jego treść:
"Potrzymaj mi piwo..."
******
Polityka
Festiwal ocieplania wizerunku w rozkwicie. Nie zmienia to faktu, że jednym i drugim nadal odpieprza.
******
"W rytmie disco polo", nowela o przypomnę nadal roboczym tytule, weszła w fazę powolnego rozwoju akcji. Delfin śmieszkuje z pomysłu Don Padre, czarując, że trzyma przebieg zdarzeń w garści i nie po drodze mu z jakimiś tam terapiami. Z pełnym zaangażowaniem wzbogaca fabułę brylując na soszial medialnych salonach i popisuje się głupkowatymi komentarzami, mającymi w jego rozumieniu potwierdzać pełną kontrolę, dojrzałość i stabilną kondycje psychiczną. Don Padre robi, co może, żeby ratować honor rodziny. Niestety nie zdaje się to na razie na zbyt wiele. Jedno jest pewne. Placówki zajmujące się problematyką uzależnienia, dostają całkiem dużo pożytecznego materiału do pracy z pacjentami i ich bliskimi.
******
Z kraju
Gdańsk. Z inicjatywy społecznej miasto pozbyło się pomnika upamiętniającego zboczeńca. Warszawa. Trwają poszukiwania tematu skutecznie odwracającego uwagę od budowlanej inicjatywy pewnego szeregowego posła.
******
Jest 1988. Matt Johnson pod szyldem The The robi swój trzeci album "Mind Bomb". Do nagrania jednej z piosenek zaprasza Sinéad O'Connor, która swoją debiutancką płytę wydaje rok wcześniej...
https://www.youtube.com/watch?v=UIklk1gHbuQ&list=RDUIklk1gHbuQ&start_radio=1
Do zobaczenia...
Ostatnio edytowany:
2019-02-24 14:46:55