No to mój debiut na hyde parku (lepiej późno niż wcale)
Do dzisiaj miałem podobne zdanie na temat dzików - to barbarzyństwo niegodne naszej polskiej tradycji, wymysł PIS-iorów itp.
Dzisiaj gadałem z właścicielem 3,5 tysięcznego stada świń w Wielkopolsce.
Jego argumentacja zmieniła moje postrzeganie tego problemu.
Mówił tak: to prawda, że dzik nie przyjdzie do chlewu i sam nie zarazi świń.
Ale:
Dziki ryją po lasach ale także po polach, po uprawach, po zbożach. Zarażone sztuki zostawiają na polach swojego wirusa (w postaci krwi, w postaci odchodów itp.), który przeżywa w takim środowisku do pół roku. Rolnik zbiera plony i często te zebrane plony w postaci karmy dla świń są dostarczane do chlewni natychmiast po zbiorach albo z trzymiesięcznym opóźnieniem. I wtedy oczywiście jest po ptakach. Rolnik może sobie 10 razy dziennie dezynfekować ubranie i buty ale paszy nie zdezynfekuje.
Mówi też, że od trzech lat nie chodzi do lasu zbierać grzyby - boi się, że zawlecze z lasu te wirusy.
Dzik zarażony pada i zostaje w lesie jako padlina. Ile jest zwierząt i ptaków żywiących się padliną? Jak zabezpieczyć 300 metrowy budynek chlewni przed wronami, krukami, przed lisami?
Dzik padnięty się rozkłada. Jeśli padlinożercy go nie skonsumują to jego resztki zagospodarowują różnego typu pędraki, robactwo. Zdrowy dzik oczywiście nie jest mięsożercą i podobno migruje rocznie koło 2 km. Czyli po jakimś czasie przychodzą nowe stada dzików na ten teren, dla których te larwy, pędraki i robactwo jest najlepszym przysmakiem. Oczywiście razem z tym robactwem zjadają też wirusa afrykańskiego pomoru świń. I przenoszą go dalej.
Więc wybicie w strefach buforowych dzików - ma chyba sens, bo nie widzę innego sposobu na uchronienie się przed rozprzestrzenianiem się tej zarazy.