Może po prostu po kilkunastu minutach czekania uznali, że widocznie szlaban jest zepsuty, bo przecież nie może być na tym świecie aż tak wielkiego debila, żeby celowo ustawić taki czas zamknięcia szlabanu przed przejazdem pociągu?
Szlabany się czasem psują i niekoniecznie ktoś z kolei to zauważy - a jak taki szlaban jest zamknięty np. tydzień, to nie znaczy, że trzeba tam cały ten tydzień stać.
Inna rzecz, że i tak na pewniaka bym na taki przejazd nie wjeżdżał, tylko raczej najpierw wyszedł z samochodu popatrzeć czy widać jakiś pociąg w odległości kilku km - bo na zepsutym przejeździe nie ma nic, co mogłoby mnie o nim ostrzec, a być jebniętym przez pociąg to raczej nic przyjemnego...
Ale sam wniosek "skoro nic nie jedzie, a przejazd jest zamknięty od 20 minut, to widać musi być zepsuty" wydaje się raczej oczywisty.
I piszę to trochę z własnego doświadczenia, jako mieszkaniec zadupia, gdzie 20 lat temu automatyczne zapory psuły się dość regularnie - i był wtedy zamknięty szlaban przez kilka godzin. Co prawda przez tory w takiej sytuacji nie przejeżdżałem, ale to tylko dlatego, że nie miałem wtedy samochodu - jak bym miał, to bym przejeżdżał - jak wszyscy. Za to wiele razy zdarzyło mi się przejść pod takim zamkniętym szlabanem. Jedno co dobre, to że tory mieliśmy proste i niezarośnięte - i w obie strony była widoczność na co najmniej 5km.