Prawie każdy weekend od wiosny do jesieni spędzam na działce na wsi, od kilku miesięcy dokarmiam tam piękną kotkę. Od totalnego dzikusa udało mi się ją zmienić w kota, który pozwala się głaskać, brać na ręce i przychodzi na zawołanie Kotka nie jest bezdomna, domyślam się kto jest jej "właścicielem", jednak jak to na wsi, los kota nikogo specjalnie nie obchodzi. Latem była kotna, więc byłem pewien, że i ten miot skończył jak wszystkie inne na wsi.
Okazało się, że kotka obdarzyła mnie zaufaniem i okociła się u mnie. Na strychu rzadko używanej starej stajni. Na dole trzymam jakieś narzędzia, kosiarkę, drewno itp. Zaglądam tam tylko raz w tygodniu, na strych nie wchodziłem od bardzo dawna.
W końcu skojarzyłem fakty, przypomniałem sobie, że coś tam hałasuje (myślałem, że kuny), że kotka ciągle się kręci w okolicy budynku. Polazłem na strych i odkryłem niespodziankę.
Całkiem spore i niestety dzikie kotki. Odkryłem je trzy tygodnie temu, teraz mają około dziewięć, dziesięć tygodni. Z czarno białą koteczką jest najlepszy kontakt, pozwala się złapać i nawet chwilę wytrzymuje na rękach, przybiega, gdy do nich zaglądam. Jednak kocurki wciąż są dzikie. Jakiś postęp jest, na początku nie było mowy o zbliżeniu się, teraz nawet dają się wciągnąć do zabawy i są ciekawskie. Gdy dam im jeść i siedzę obok spokojnie, udaje mi się je dotknąć. Gdy się zorientują, że jestem za blisko to uciekają.
Matka wciąż się nimi opiekuje, przynosi ogromne ilości nornic, mysz, nawet chomików polnych! Kocury są wręcz spasione, biało rudy wygląda jak kluska W weekendy i w środku tygodnia dostają jedzenie z puszki, cały czas mają suchą karmę i wodę. Zrobiłem i dwa ciepłe gniazda z których chętnie korzystają.
Tylko nie wiem co robić dalej, czy pozwolić im żyć na wsi z moją weekendową pomocą, czy na siłę szukać im domów? Kto weźmie zdziczałe kocięta?
Okazało się, że kotka obdarzyła mnie zaufaniem i okociła się u mnie. Na strychu rzadko używanej starej stajni. Na dole trzymam jakieś narzędzia, kosiarkę, drewno itp. Zaglądam tam tylko raz w tygodniu, na strych nie wchodziłem od bardzo dawna.
W końcu skojarzyłem fakty, przypomniałem sobie, że coś tam hałasuje (myślałem, że kuny), że kotka ciągle się kręci w okolicy budynku. Polazłem na strych i odkryłem niespodziankę.
Całkiem spore i niestety dzikie kotki. Odkryłem je trzy tygodnie temu, teraz mają około dziewięć, dziesięć tygodni. Z czarno białą koteczką jest najlepszy kontakt, pozwala się złapać i nawet chwilę wytrzymuje na rękach, przybiega, gdy do nich zaglądam. Jednak kocurki wciąż są dzikie. Jakiś postęp jest, na początku nie było mowy o zbliżeniu się, teraz nawet dają się wciągnąć do zabawy i są ciekawskie. Gdy dam im jeść i siedzę obok spokojnie, udaje mi się je dotknąć. Gdy się zorientują, że jestem za blisko to uciekają.
Matka wciąż się nimi opiekuje, przynosi ogromne ilości nornic, mysz, nawet chomików polnych! Kocury są wręcz spasione, biało rudy wygląda jak kluska W weekendy i w środku tygodnia dostają jedzenie z puszki, cały czas mają suchą karmę i wodę. Zrobiłem i dwa ciepłe gniazda z których chętnie korzystają.
Tylko nie wiem co robić dalej, czy pozwolić im żyć na wsi z moją weekendową pomocą, czy na siłę szukać im domów? Kto weźmie zdziczałe kocięta?
Ostatnio edytowany:
2018-10-08 19:21:34