- Kapelusz! – z daleka dało się słyszeć poddenerwowany, ale i podekscytowany głos Tyczki.
Podniosłem głowę znad piwa.
- Czego gębę drzesz? – zapytałem uprzejmie.
- Def Metale przyjechali!
- Tyczka, kurwa, jakie znowu Def Metale? – zrobiłem zdziwioną minę.
- Nu, normalni, takie z Białegostoku. Mordy piłują i rzępolą na instrumentach jak szatani. Czorne takie i tajemnicze. Musi będą jakieś rytuały odprawiać.
- Gdzie? Tu w Mońkach? Normalny jesteś czy się czegoś naćpałeś?
- A gdzi naćpałeś, i pysk suchy też od rana. Nu, idźże zobacz zanim awantura z tego będzi.
Niechętnie dopiłem piwo, dopaliłem papierosa i wybrałem się we wskazanym kierunku. Rzeczywiście, pod miejskim domem kultury rozstawiały się jakieś szarpidruty. Podszedłem do tego, wobec którego reszta kapeli odnosiła się z odrobiną szacunku w głosie.
- Dobry – zagaiłem.
- Apage!
Ni stąd ni z owąd zza rozwieszonej reklamy wyłoniła się głową Żula Mirabela.
- Alpage? To ja mogę – wychrypiał charakterystycznym sznaps barytonem.
- Mirabel, spadaj, tym razem nie o flaszkę chodzi.
Wyraźnie zawiedziony menel zniknął z pola widzenia.
- Dobry, jak już wspomniałem – powtórzyłem się – panowie czego tu szukają?
- Apage!
- Tak to my się nie dogadamy. To może inaczej.
Wyprowadziłem szybki cios otwartą dłonią. Po głównej ulicy rozszedł się piękny „plask”. Facet zrobił wielkie oczy a reszta jego kamratów zamarła. Złapałem typa za kołnierz i mocno potrząsnąłem.
- Usłyszę jeszcze jedno „apage”, Mirabel, mówiłem goń się, to przestaniemy grzecznie rozmawiać. Tłumacz mi tu i teraz czego chcecie, bo jak się wioski z widłami tu zejdą, nie ręczę za bezpieczeństwo.
Facet wyraźnie się zmieszał i zaczął grzebać po kieszeniach. Po chwili wyciągnął jakąś karteczkę i podał mi ją z cichutkim i bojaźliwym „apage”.
Rozwinąłem ulotkę
„mój skromny zespół deathmetalowy bierze udział w pewnym podlaskim (tak, mamy prąd) konkursie kapel. W tej chwili o przejściu dalej decyduje głosowanie internautów (tak, mamy też internet).
Za każdy głos wsparcia serdeczne Bóg zapłać!”
Uśmiechnąłem się pod nosem i wzrokiem złowiłem pałętającego się po okolicy Tyczkę. Ten momentalnie zjawił się obok nas.
- Nu, i co to za dziwaki?
- Masz, czytaj.
Ten Skomplikowany proces nie zajął mojemu druhowi zbyt wiele czasu.
- Nu, co za Bóg zapłać na koniec? Na tacę zbierają?
- Najwyraźniej, goń po księdza dobrodzieja, bo to na pewno kapela parafialna.
- I we kościele będą grać?
- Z pewnością, kolego, z pewnością….