Świetny tekst Krzysztofa Łozińskiego á propos ostatnich wydarzeń
https://studioopinii.pl/archiwa/184544

"To jest przede wszystkim klęska polskiej edukacji ostatnich 28 lat. Dzisiejsza młodzież kompletnie nie zna najnowszej historii. Ich wiedza o faszyzmie i komunizmie jest znikoma, albo komiksowa. O czasach PRL, o KOR-ze, Solidarności, podziemiu nie wiedzą nic."

A jak mają urwa wiedzieć, jak program nauczania historii 3 razy zawraca(-ł, nie wiem czy się to nie zmieniło) dupę uczniom wiedzą o Egipcie starożytnym (na i tak nic nie znaczącym poziomie), a kończy się przed egzaminami najdalej na drugiej wojnie światowej?

:ethordin po reformie na omówienie II WŚ, jak dobrze pójdzie będą mieli dwie godziny lekcyjne

Cóż, nie interesowałem się reformą edukacji. Nie mam i nie planuję mieć dzieci, wiec mi to lotto, ale jestem skłonny uwierzyć w to co napisałeś.

Z tego co pamiętam, to najdalej z programem historii udało się nam dojść w gimnazjum, bo po "egzaminach" mieliśmy dalej normalny rok szkolny. Skończylismy na przełomie lat 60/70.

szczęściarze ja w liceum miałem powojenne czasy na 2 lekcjach wyłożone ale na maturze na ustnej było pytanie o wydarzenia marcowe i nie dałem się zagiąć bo sam coś tam się dowiedziałem. Historyca do dzisiaj uczy ale teraz o tym że komunę obalili bracia ( w końcu była w partii z sierpem i młotem to teraz się do pis zapisała )

:ethordin o tych dwóch godzinach mówił mi znajomy, który uczy historii

Mnie najbardziej w tym dziwi, że oni czczą Adolfa Hitlera, który takich jak oni uważał (skądinąd słusznie) za podludzi

Tak mi się przypomniało, czytając ten tekst...

https://www.youtube.com/watch?v=q68Qwgz1aXQ

Na historii nie było aż tak źle, doszliśmy (w programie rozszerzonym) do Gomułki Wałkowana w kółko starożytność to chyba standard. Kwestia nauczycieli 80+, którzy boją się mówić o pewnych wydarzeniach?

Nie wiem jak teraz niedawno nawet na maturze z historii nie było II wojny światowej i PRLu

To jest wina programu nauczania, a nie nauczycieli

Każdy okres historyczny, każde znaczące wydarzenie, zasługuje na poświęcenie mu takiego samego czasu. Kwestia podania tak informacji i zainteresowania nią odbiorcy. Historia jest nauką, z której można wyciągać wnioski. Niestety, w tej chwili staje się to nauka hipotetyczna (co by było gdyby...) lub, co gorsza, fantastyczna. A jeszcze gorsze jest to, że W imię politycznych celów, ta fantastyka zmienia się w całkiem nieśmieszne kuriozum, które staje się obowiązujące.

Za czasów głębokiej komuny, gdy panowało embargo na wiele tematów, miałem szczęście mieć odważnych nauczycieli, którzy nam o wszystkim mówili. Wymagało to dużo większej odwagi niż teraz.

Ja w szkole zabrnęłam najdalej do IWŚ. Gdzieś w LO stwierdziłam, że jestem ignorantem i postanowiłam poczytać. I teraz spróbujcie znaleźć coś, co nie jest przesiąknięte propagandą w jedną lub drugą stronę i co jednocześnie jest napisane w sposób znośny do czytania, cwaniaczki

:hubbabubba I tak, i nie.

Ja generalnie jestem przeciwnikiem uczenia konkretnych dat z dawnej przeszłości. Jest to całkowicie zbędne. Starożytność, tak Egipt, Grecja, jak i Rzym powinna zostać potraktowana zagadnieniowo.
Można wspomnieć o Salaminie, Maratonie, lesie Teutoborskim etc., w ramach ciekawostki. Nie powinno za to wymagać się pamiętania tych dat. Bo tak naprawdę, po chusteczkę? Starożytność powinna być zamknięta w ramach zagadnień: rodzaje rządów, wynalazki, filozofia, ogólny zarys rozrostu, typy miast i tak dalej... po prostu po to żeby ogarniać małowiele - kto, co zrobił. Kiedy jest już mniej ważne, cezura p.n.e w zupełności wystarcza, ewentualne zagęszczenie do tysiącleci, bądź wieków.

Średniowiecze tak samo ciekawostkowo (przynajmniej do poziomu ex-gimnazjalnego), jeżeli chodzi o typową pamięciologią z datami, to w zupełności wystarczą daty graniczne + jakieś 2-3 Grunwaldy. Ważniejsze tutaj też są: religia, system feudalny, doktryny. Da się to zrobić ciekawie.

Nowożytność - tutaj powinno być już szerzej, bo zwyczajnie do tego co się działo po renesansie możemy najbardziej odnosić się z dzisiejszych perspektywy. Państwa narodowe i wszystkie inne mechanizmy socjalizacji, wynalazczości etc. mają do dzisiaj wielki wypływ na obecny kształt świata. Cała nowożytność powinna być przerzucona do liceów.

Powyżej wiadomo, im bliżej tym więcej dat i wydarzeń. Tylko, że ja dalej jestem wrogiem precyzyjnego datowania, bo jest to zaśmiecanie pamięci czymś całkowicie zbędnym. Łatwo jest zrobić 100 sprawdzianów z dat, ale czego to uczy? Niczego.
Wolałbym żeby mój uczeń był w stanie powiedzieć dlaczego wybuchła I wojna światowa, która była gdzieś tam na początku XX wieku, niż żeby podał mi dokładną dzienną datę bitwy nad Marną.

:thurgon bo historia powinna być nauką o przyczynach i skutkach wydarzeń, uczyć wyciągania wniosków z błędów i zwycięstw wodzów i polityków; jak widać nie uczy niczego oprócz dat i dodatkowo wprowadza do naszych dziejów element kartoflany jako pierwiastek wręcz wolnościowo-stwórczy.
Sprzątanie tego gówna po pisdzielcach zajmie pokolenie; stajnia Augiasza nie była tak zasrana jak mózgi tych mikrocefałów.

Gdyby nie olimpiada z histy to bym dalej niz do wydarzeń czerwca 1956 nie dotarła.
Historyk w liceum był ujowy, podręcznik także.
A ja co lekcję byłam w pierwszej ławce na spontanicznej kartkówce. Bo tak.
Miałam po 20 ocen na semestr (inni po 4 do 10max).
Zdałam i zapomniałam.
W końcu to ekonomik był...

Btw Czy ruchy narodowe są złe? Bez ruchów narodowowyzwoleńczych nie byłoby Polski.
Polityczna poprawność orze zachód skiba po skibie w imię źle rozumianego multikulti i globalnej wioski. Pamięć o Wołyniu jest wyśmiewana.
Zwyczajnie brak złotego środka w tym wszystkim. Nic nie jest czarne albo białe.

:thurgon ja pójdę dalej. Dat, które nie służą do niczego, w ogóle nie powinno się uczyć. Co z tego, że ktoś wykuje ileś tam cyferek i mniej więcej będzie potrafić przypisać je do konkretnych osób, wydarzeń? Bo jeśli nie będzie potrafił wyciągnąć wniosków z danych związanych z tymi zdarzeniami, to po cholerę mu taka wiedza? Nauczona, jak wierszyk. Data jest tylko wyznacznikiem, jak dany fakt traktować. Bo inaczej będziemy patrzyć np na śmierć, wiedząc o jakich konkretnie czasach mówimy. Ważne jest zrozumienie informacji, interpretacja ich w danym tle historycznym, wyciągnięcie wniosków. I tylko powtórzę - byle się to nie przerodziło w historię hipotetyczną, bo to absurdalne budowania alternatywnej rzeczywistości, czyli fantastyka i by jeszcze bardziej nie przerodziło się to w polityczną podbudowę wszelkich ekstremizmów.

Z ekonomicznego punktu widzenia historia jest nauką czczą. Bo nie przynosi zysku, wręcz generuje koszty. Może prócz paru poczytnych autorów. Niemniej jest rzesza zainteresowanych przeszłością, a tą można eksplorować na tyle sposobów, że nigdy nie uda się sięgnąć dna tej studni.

Ruchy narodowe nie są złe same w sobie, stają się takimi, gdy dopina się do nich ideologię: "my jesteśmy lepsi niż tamci"; to rodzi uprzedzenia i prowadzić może do zagrożenia wolności jednostek oraz ostracyzmu.
Zresztą, nie jest to domena tylko i wyłącznie ruchów narodowych...

:hubbabubba

Absolutnie się z tym nie zgodzę. Historia ekonomii ma ogromny wpływ na ekonomię Jak sobie wyobrażasz sprawne zarządzanie fiskalną częścią państwa bez znajomości błędów, jakie popełniano w przeszłości? Przecież mówimy tutaj o historii pieniądza, krachów. Mówimy o całej złożonej historii gospodarczej. Zresztą przecież wszystkie dzieła traktujące o gospodarce, stworzone przez dawnych ekonomistów to defacto książki historyczne.

Historia społeczna i społeczna odpowiadają na pytania "skąd" i "dlaczego". Pozwalają przewidzieć pewne mechanizmy, a innym przeciwdziałać.

Jeżeli czytasz o krachu lat '30 i jego przyczynach, to uczysz się historii. Zresztą nauki wymieniają się wzajemnie i na siebie nachodzą, ciężko wyodrębnić jedną, konkretną jeżeli człowiek chce się czymś zajmować na serio. W takim wypadku trzeba być multikierunkowcem.

Co do ruchów narodowych to pamiętajmy, że to bardzo świeży temat. Co to jest te 300 lat?

zialena82 I nikt nie narzekał.

zialena82 Gaz musztardowy to nam do parówek na śniadanie dawali.

zialena82 Jak Otton III na Chrzest jechał to strzelaliśmy do niego pestkami z czereśni i krzyczeliśmy "Chwała Swarożycowi!", a potem nas jego przyboczni złapali i przypalali stopy rozgrzanym żelazem. Do dzisiaj nie muszę butów nosić, blizny służą za podeszwę.

Np. historię Sophie Germain, która wygrała kupę złota za wkład w teorię płyt cienkich w napoleońskiej Francji warto znać. Oraz to, że była tak dobra w te klocki, że pomimo ograniczeń należała do śmietanki towarzyskiej w dziedzinach matmy i mechaniki.

A propos obecnej poplątane historii - kto zagwarantuje, że minioną została spisana zgodnie z prawdą? Chyba rejestry handlowe można potraktować jako jedne z najbardziej wiarygodnych...

:thurgon to jest wina nauczycieli, nie programu.Kiedys nauczyciele potrafili przekazywac prawdziwe tresci, oczywiscie ci, ktorzy byli na tyle silni.A jesli teraz same pizdy, ktore odbebnily magistra na studiach i klepia godzinki w szkole bez pasji... Na ich miejscu wolalbym na kasie w biedronce te godzinki klepac. Przynajmniej uczciwiej

:gibss bo pizdy się trzymają programu.
U mnie w LO matematycy jednoznacznie stwierdzili, że będą uczyć po staremu, "bo to wstyd, żeby uczeń wychodząc z liceum nie znał tego i tamtego". Z innymi przedmiotami myślę, że jest podobnie, jak nauczyciel ma jaja i uczy, a nie "przekazuje treści programowe".

:stalowy pelna zgoda. nieraz sie w pysk dostalo od nauczyciela,gdy sie go nie sluchalo. Abstrahujac od programu oczywiscie.Ale to mialo sens.Czlowiek po latach to docenia dopiero

:gibss

Ja lubię idealizowanie, ale dzisiejsi nauczyciele nie różnią się niczym od tych kiedyś. Są tacy z pasją, są tacy bez pasji. Sam miałem różnych nauczycieli tzw. "starej daty". Jedni byli spoko, inni (a patrzę z perspektywy historyka) gówno się do roboty nadawali.

Winny jest program. Nauczyciel MUSI odbębnić to co mu każe MEN. Dlatego pierdylion razy powtarzasz te same epoki na kolejnych stopniach.

:thurgon powiedzmy, ze rozumiem do czego zmierzasz. ALE. Oczywiscie bedzie to czysty subiektywizm z mojej strony , ale z mocno empirycznym wsparciem. Za komuny tez byl program i kazde odstepstwa od niego mialy chyba wieksze nastepstwa, niz teraz. A mimo to w PODSTAWOWCE Niezapomniana dla mnie pani Kowalczyk od historii potrafila przemycic nam info o Katyniu. Pani Bechta od biologii potrafila w czasach naszego dojrzewania tak poprowadzic lekcje, ze az z milosci pytalem ja, czy sa roze bez kolcow... Byly tez wredne suki, ktorych nienawidzilem. Ale to byla wspaniala sinusoida. Teraz tylko program prawda ?