:gatinha jakby Ci tu.... Miałam taką Helenę...trzy lata temu, wyprowadziła trzy lęgi, w zeszłym roku dwa, w tym roku zniosła jajo jej córka. Masakra. I piękno, i straszno. Nie bało się towarzystwo niczego, pod reklamówkami spała, na kruka s*ały, pies działał na kilka minut, na mnie nie reagowały wcale. W najlepszych momentach nocowało osiem ptaków. Awantury i ciurlanie od czwartej nad ranem. Pierwsze jajo w połowie lutego ( młode przeżyło!) Balkon zafajdany na kilka centymetrów. Sprzątnięty w listopadzie, w maju wyglądał tak samo. Pomógł dopiero tegoroczny wkurw mojego męża i po pierwszym lęgu, gdy młode nauczyły się latać, z balkonu zniknęlo wszystko! Moje niespotykanie głębokie skrzynki na poziomki, ozdobniki i różne takie. Po wielkim ptasim fochu, próbowano okupować wiaderko z klamerkami oraz składać na podłodze gniazdo z trzech gałązek na krzyż, z wyrzutem i na oczach (
), żebym widziała, jakiej zbrodni dokonałam. Tak, że ten... Po pierwszym lęgu postaraj się odstraszyć, bo Ci się lokatorzy na stałe zalęgną. U mnie też się zaczęło od pożałowania samotnej matki w upalny dzień...