Poszło, poszło. Od razu poszło, 5 minut po wrzucie. Nie od razu piszę, bo nie od razu mnie wzięło na przemyślenia.
A przemyślenia są takie:
Raz: Na dniach menel pod tesco mi wydał resztę. Co prawda byłem przed fryzjerem i wyglądałem jak człowiek z planety małp, ale tak źle nie było, żeby z jałmużny wydawać. Upatrzył sobie facet bar, w którym chciał zamówić zupę i brakowało mu 3 zł. A przynajmniej tak mówił. Dałem mu 5 i między momentem, w którym odpaliłem papierosa, a momentem, w którym go dopaliłem, mimo moich protestów, wygrzebał rzeczoną resztę i mi ją wydał. Ze słowami, że "uczciwość w narodzie musi być, bo bez tego wszyscy zginiemy". Ciekawy facet.
W tym momencie gotów byłem pomyśleć, że za te pieniądze naprawdę zamówił sobie w "myśliwskim" zupę.
Mniejsza o niego.
Dwa: Kiedyś już trafiłem na faceta, który za pieniądze na jedzenie kupił sobie jedzenie. To było dla mnie zaskoczeniem. Podkuśtykał facet bez nogi. Czysty. Ładnie ubrany. Prosił o grosze na bułki. Od razu wszedł do McDonalds. Czy zmarnotrawił, czy nie, nie oceniam. Zdarza się.
Powyższe z Łodzi.
Mafia wręcz działa pod ziemią przy dworcu głównym w Gdańsku. Tam gotowi podjechać chłopaczki nowym BMW, wysadzić babcię, zwieźć na wózku na cały dzień do tunelu i niech zbiera utarg. Wiem, widziałem. I też nie oceniam.
Też mniejsza.
Moje sprawdzanie tematu zaczęło się od gościa, który żebrał pod marketem. Na chleb. Mój kumpel, emerytowany major, dał mu na chleb, ale skutecznie pogroził, co może mu się stać, jak wyjdzie z tego marketu bez chleba. I spaliliśmy po 3 papierosy, żeby się go doczekać. Stary wojskowy, to zawzięty. Wtedy podziałało. Wyszedł facet z chlebkiem.
Ale to też nieważne.
Moje przemyślenia są takie: Podliczyłem sobie, ile rocznie wydaję na żuli, pijaczków, lokalnych i znajomych żebraków, a ile na wartościowych ludzi, którzy, co mnie niemiłosiernie wkurwia, mają w życiu o wiele gorzej, niż ja.
I stąd prośba do
:bbirdy
bumpnij post i odpisz na cześki, a może po moim ktoś z szaraków, tj. czytaczy i innych osób, którzy nigdy nie byli na zlotach i nigdy nie wdawali się w dyskusje z tymczasowymi/stałymi bywalcamu, się dorzuci. Szkoda, że nie podpięło się tego wyżej, ale zdaję sobie sprawę, czemu.
Tak, czy srak, wielu stać na symboliczne, stałe zlecenie.
Oczywiście nie poganiam. Delikatna sprawa, nie da się z dnia na dzień.
Chceż pomóc, ścignij ludzi z zewnątrz. Słabo to idzie, ale kto, jak kto, ale Ty masz parę. Trochę marketingu, a nie mówię, że będzie od razu cała kwota, ale i nie psi grosz.
To mówię ja, nie ktoś, nie fejk, a zwykły, wieloletni, cichy czytacz.
A przemyślenia są takie:
Raz: Na dniach menel pod tesco mi wydał resztę. Co prawda byłem przed fryzjerem i wyglądałem jak człowiek z planety małp, ale tak źle nie było, żeby z jałmużny wydawać. Upatrzył sobie facet bar, w którym chciał zamówić zupę i brakowało mu 3 zł. A przynajmniej tak mówił. Dałem mu 5 i między momentem, w którym odpaliłem papierosa, a momentem, w którym go dopaliłem, mimo moich protestów, wygrzebał rzeczoną resztę i mi ją wydał. Ze słowami, że "uczciwość w narodzie musi być, bo bez tego wszyscy zginiemy". Ciekawy facet.
W tym momencie gotów byłem pomyśleć, że za te pieniądze naprawdę zamówił sobie w "myśliwskim" zupę.
Mniejsza o niego.
Dwa: Kiedyś już trafiłem na faceta, który za pieniądze na jedzenie kupił sobie jedzenie. To było dla mnie zaskoczeniem. Podkuśtykał facet bez nogi. Czysty. Ładnie ubrany. Prosił o grosze na bułki. Od razu wszedł do McDonalds. Czy zmarnotrawił, czy nie, nie oceniam. Zdarza się.
Powyższe z Łodzi.
Mafia wręcz działa pod ziemią przy dworcu głównym w Gdańsku. Tam gotowi podjechać chłopaczki nowym BMW, wysadzić babcię, zwieźć na wózku na cały dzień do tunelu i niech zbiera utarg. Wiem, widziałem. I też nie oceniam.
Też mniejsza.
Moje sprawdzanie tematu zaczęło się od gościa, który żebrał pod marketem. Na chleb. Mój kumpel, emerytowany major, dał mu na chleb, ale skutecznie pogroził, co może mu się stać, jak wyjdzie z tego marketu bez chleba. I spaliliśmy po 3 papierosy, żeby się go doczekać. Stary wojskowy, to zawzięty. Wtedy podziałało. Wyszedł facet z chlebkiem.
Ale to też nieważne.
Moje przemyślenia są takie: Podliczyłem sobie, ile rocznie wydaję na żuli, pijaczków, lokalnych i znajomych żebraków, a ile na wartościowych ludzi, którzy, co mnie niemiłosiernie wkurwia, mają w życiu o wiele gorzej, niż ja.
I stąd prośba do
:bbirdy
bumpnij post i odpisz na cześki, a może po moim ktoś z szaraków, tj. czytaczy i innych osób, którzy nigdy nie byli na zlotach i nigdy nie wdawali się w dyskusje z tymczasowymi/stałymi bywalcamu, się dorzuci. Szkoda, że nie podpięło się tego wyżej, ale zdaję sobie sprawę, czemu.
Tak, czy srak, wielu stać na symboliczne, stałe zlecenie.
Oczywiście nie poganiam. Delikatna sprawa, nie da się z dnia na dzień.
Chceż pomóc, ścignij ludzi z zewnątrz. Słabo to idzie, ale kto, jak kto, ale Ty masz parę. Trochę marketingu, a nie mówię, że będzie od razu cała kwota, ale i nie psi grosz.To mówię ja, nie ktoś, nie fejk, a zwykły, wieloletni, cichy czytacz.
Wiesz co jest najbardziej przerażające? Zdychanie w poczuciu że się tak naprawdę nie żyło...
