Bo mię natchnął
Puk puk.
- Pani premier Beato, czy można? – Blond włosa Beata dyskretnie wsadziła głowę między drzwi a framugę gabinetu szefowej KPRM.
- Czy to może poczekać? – wyraźnie znudzona premier Beata kończyła właśnie polerowanie największej broszki.
- Niestety, już chyba nadszedł czas, żeby podjąć działania.
- Mamy coś zrobić? – znudzenie Beaty momentalnie zamieniło się w zaskoczenie.
- Tak, oczekuje się aktywności z naszej strony – nieco zmieszana blond Beata starała się delikatnie przekazać szefowej trudną nowinę – rzecz w tym, że drzewa wycinają, i ludzie się temu sprzeciwiają.
- Jacy ludzie, nasi?
- Nie, no skąd, ci obcy.
- Dobrze, czyli chodzi o tę nieszczęsną, acz potrzebną ustawę nadszyszkownika Janka? – premier z zadowoleniem sięgnęła po dowcip.
- Tak, właśnie o nią.
- Przecież prezes powiedział, że ją zmienimy.
- Tak właśnie powiedział – potwierdziła blond Beata
- A zmienimy ją?
- Tego nie powiedział.
- Czyli, niezbędne będzie oświadczenie rządu?
- Na to wychodzi, ale obce media nie chcą mnie słuchać, więc gdyby tak pani, uprzejmie i niezobowiązująco wystąpiła przed narodem…
- Przecież naród nas popiera. – weszła w słowo swojej imienniczce szefowa rządu.
- Ten drugi naród jakoś nie chce nas poprzeć.
- Musimy z nimi rozmawiać?
- Teoretycznie nie, ale pani przecież wie, że lud lubi posłuchać kogoś, kto wierzy w nasze ideały.
- Przecież mam mówić do tych niewierzących.
- Może się nawrócą?
- Ojciec byłby zadowolony – rzuciła w zamyśleniu Beata.
- Ojciec, prezes, wszyscy bylibyśmy szczęśliwsi.
- No dobrze, sklecę orędzie i wystąpię przed narodem.
- Tak sama pani napisze?
- Przecież nie ogłosimy przetargu na tekst – znów zażartowała pani premier, a pani blond Beata poważnie zastanowiła się nad tym rozwiązaniem.
- Przetarg nie byłby zły. Zawsze komuś pracę można załatwić. Mamy przecież kilku młodych, zdolnych, garnących się do pracy chłopców.
- Nie, oni zaklepani do innych cel.
- Celów?
- Celów, racja, nie wiem skąd mi się cele wzięły na myśli.
- Więc dałoby radę dzisiaj na popołudnie przygotować wystąpienie? Piątek akurat, mogłybyśmy weekend po tym zacząć.
- Naturalnie. Pani Beato droga, proszę zaczekać w korytarzu, a ja szybciutko będę gotowa.
Drzwi się zamknęły, a premier usiadła przed swoim monitorem. Wygięła palce, strzeliła dwa razy karkiem, po czym roboczo posmutniała i zaczęła pisać:
Drodzy rodacy, w trudnej dla nas chwili postanowiłam odnieść się do złych głosów, które padają pod adresem ministerstwa środowiska narodowego. Szanowni państwo, tu nie chodzi o wycinkę jakichś drzew. Myśmy te drzewa dokładnie przeanalizowali i sprawdzili. Nie są to drzewa, które sprzyjają sprawie narodowej. Są to drzewa zupełnie obce, nienależące do dobra wspólnego, które to dobro powinno rodaków łączyć, a nie dzielić. Mówię dziś z całą stanowczością. Nie ma polskich drzew, które ministerstwo chciałoby wyciąć. Nigdy żaden minister tego rządu nie podniesie ręki na drzewo, które rosło tu od pokoleń naszych przodków. Dochodzą mnie słuchy o masowych wycinkach. Tak, wycinki robione są przez osoby prywatne, które nie są osobami narodowymi. Ten proceder należy ukrócić. Być może ustawą, być może rozporządzeniem, ale teraz najważniejsza jest narodowa zgoda, która połączy nas, a nie podzieli. Szanowni państwo, wcześniejsze rządy dzisiejszej opozycji zdecydowanie dzieliły nas, Polaków. Na tych gorszych i na tych lepszych. Ja dziś z całą mocą podkreślam. Podziałów nie ma od ostatnich wyborów. Wygraliśmy my, naród. Tak jak i dziś wygrywają drzewa, które opierają się prywatnym toporom i pozostają naszym wspólnym dobrem.
Puk puk.
- Pani premier Beato, czy można? – Blond włosa Beata dyskretnie wsadziła głowę między drzwi a framugę gabinetu szefowej KPRM.
- Czy to może poczekać? – wyraźnie znudzona premier Beata kończyła właśnie polerowanie największej broszki.
- Niestety, już chyba nadszedł czas, żeby podjąć działania.
- Mamy coś zrobić? – znudzenie Beaty momentalnie zamieniło się w zaskoczenie.
- Tak, oczekuje się aktywności z naszej strony – nieco zmieszana blond Beata starała się delikatnie przekazać szefowej trudną nowinę – rzecz w tym, że drzewa wycinają, i ludzie się temu sprzeciwiają.
- Jacy ludzie, nasi?
- Nie, no skąd, ci obcy.
- Dobrze, czyli chodzi o tę nieszczęsną, acz potrzebną ustawę nadszyszkownika Janka? – premier z zadowoleniem sięgnęła po dowcip.
- Tak, właśnie o nią.
- Przecież prezes powiedział, że ją zmienimy.
- Tak właśnie powiedział – potwierdziła blond Beata
- A zmienimy ją?
- Tego nie powiedział.
- Czyli, niezbędne będzie oświadczenie rządu?
- Na to wychodzi, ale obce media nie chcą mnie słuchać, więc gdyby tak pani, uprzejmie i niezobowiązująco wystąpiła przed narodem…
- Przecież naród nas popiera. – weszła w słowo swojej imienniczce szefowa rządu.
- Ten drugi naród jakoś nie chce nas poprzeć.
- Musimy z nimi rozmawiać?
- Teoretycznie nie, ale pani przecież wie, że lud lubi posłuchać kogoś, kto wierzy w nasze ideały.
- Przecież mam mówić do tych niewierzących.
- Może się nawrócą?
- Ojciec byłby zadowolony – rzuciła w zamyśleniu Beata.
- Ojciec, prezes, wszyscy bylibyśmy szczęśliwsi.
- No dobrze, sklecę orędzie i wystąpię przed narodem.
- Tak sama pani napisze?
- Przecież nie ogłosimy przetargu na tekst – znów zażartowała pani premier, a pani blond Beata poważnie zastanowiła się nad tym rozwiązaniem.
- Przetarg nie byłby zły. Zawsze komuś pracę można załatwić. Mamy przecież kilku młodych, zdolnych, garnących się do pracy chłopców.
- Nie, oni zaklepani do innych cel.
- Celów?
- Celów, racja, nie wiem skąd mi się cele wzięły na myśli.
- Więc dałoby radę dzisiaj na popołudnie przygotować wystąpienie? Piątek akurat, mogłybyśmy weekend po tym zacząć.
- Naturalnie. Pani Beato droga, proszę zaczekać w korytarzu, a ja szybciutko będę gotowa.
Drzwi się zamknęły, a premier usiadła przed swoim monitorem. Wygięła palce, strzeliła dwa razy karkiem, po czym roboczo posmutniała i zaczęła pisać:
Drodzy rodacy, w trudnej dla nas chwili postanowiłam odnieść się do złych głosów, które padają pod adresem ministerstwa środowiska narodowego. Szanowni państwo, tu nie chodzi o wycinkę jakichś drzew. Myśmy te drzewa dokładnie przeanalizowali i sprawdzili. Nie są to drzewa, które sprzyjają sprawie narodowej. Są to drzewa zupełnie obce, nienależące do dobra wspólnego, które to dobro powinno rodaków łączyć, a nie dzielić. Mówię dziś z całą stanowczością. Nie ma polskich drzew, które ministerstwo chciałoby wyciąć. Nigdy żaden minister tego rządu nie podniesie ręki na drzewo, które rosło tu od pokoleń naszych przodków. Dochodzą mnie słuchy o masowych wycinkach. Tak, wycinki robione są przez osoby prywatne, które nie są osobami narodowymi. Ten proceder należy ukrócić. Być może ustawą, być może rozporządzeniem, ale teraz najważniejsza jest narodowa zgoda, która połączy nas, a nie podzieli. Szanowni państwo, wcześniejsze rządy dzisiejszej opozycji zdecydowanie dzieliły nas, Polaków. Na tych gorszych i na tych lepszych. Ja dziś z całą mocą podkreślam. Podziałów nie ma od ostatnich wyborów. Wygraliśmy my, naród. Tak jak i dziś wygrywają drzewa, które opierają się prywatnym toporom i pozostają naszym wspólnym dobrem.
--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.