
Nie musisz dziękować

"Moja żona jest w szóstym miesiącu ciąży.
Ostatnio zrobiła mi awanturę i ryczała, jakby ktoś jej umarł.
Udało mi się w końcu dowiedzieć, dlaczego - śmiałem otworzyć jej półkilogramową tabliczkę Milki i wziąć jeden kawałek, bo mnie ssało na słodkie, a ona "AKURAT SOBIE WYLICZYŁA, ŻE 8 KOSTEK JEST NA ZMARNOWANIE, BO I TAK ZWYMIOTUJE, A CHCIAŁA ZJEŚĆ POZOSTAŁE 15, A ZOSTAŁO MNIEJ".
I wyobraźcie sobie, że wygoniła mnie w nocy na stację, a ja poszedłem odkupić jej tę czekoladę i patrzyłem, jak pochłania całą z wywalonymi na wierzch oczami. Spojrzałem na nią rozczulony, a ona popatrzyła na mnie z umazaną gębą i szaleńczym uśmiechem i powiedziała: "To nie ja żrę. To Pan Fasolka".
Kocham ich strasznie - i ją, i Fasolkę!"
Ciekawe czy nasza Mariolka też ma takie schizy?