Dzieci i młodzież przebywająca w innym kraju bardzo szybko uczy się obcego języka, także akcentu. Tak szybko, że np. już po roku pobytu w innym kraju potrafią rozmawiać tak, jak rodowici mieszkańcy. Tak było z moją córką, z którą trafiłam do Niemiec - Land Bawaria.
Miała wtedy 5 lat, a po roku pobytu - chodziła oczywiście tam do przedszkola, gdy typowali czy dziecko nadaje się do szkoły /tam od sześciu lat/, to członkowie komisji byli zaskoczeni, że to jest dziecko polskie, bo wg nich mówiła idealnie po niemiecku i to z doskonałym akcentem, ale nie tylko mówiła czystym niemieckim, bo jeszcze potrafiła mówić dialektem bawarskim.
Nauczyła się tego od dzieci, z którymi miała kontakt.
Ja z kolei znałam język niemiecki ze szkoły i z częstych kontaktów z Niemcami wschodnimi, bo mieszkałam w Zgorzelcu, miałam też koleżankę Niemkę w Goerlitz, więc nie miałam problemu porozumiewania się w tym języku, ale na Bawarii od razu wyczuli, że chyba pochodzę ze wschodnich Niemiec, bo mam inny akcent.
Tego akcentu do końca pobytu na Bawarii nie pozbyłam się, mimo iż np. nie wymawiałam już "iś", tylko twardo "ich", to jednak dalej to było coś nie tak.
Córka nie znała ani jednego słowa po niemiecku, gdy wyjeżdżałyśmy tam, a po roku mówiła lepiej ode mnie, czyli biegle po niemiecku.
Natomiast z rosyjskim u mnie było lepiej - rosyjskiego uczyła rodowita Rosjanka i dzięki niej nauczyłam się tego języka, z prawidłową wymową i akcentem, a może po prostu ten język był dla mnie łatwiejszy do nauczenia z uwagi na to, że też jestem Słowianką?