Coś dla odmiany od nekrologów, polityki i gównoburz. Drugi rok z rzędu marnuje prawie wszystkie weekendy od wiosny do jesieni na pracę na działce. Czas na podsumowanie.
W tym roku trochę zaszalałem i obfitość plonów przerosła moje potrzeby wielokrotnie. Na szczęście znajomi i rodzina pomogli mi z tym nadmiarem się uporać
W marcu wbiłem pierwszą łopatę i powiesiłem na niej kurtkę, bo się zgrzałem:
Potem trochę się zazieleniło:
Część tego, co udało się wyhodować:
Rzodkiewka z przerośniętym kablem:
Na koniec coś, co mnie najbardziej ucieszyło, arbuzy:
Największy jaki się uchował, ok, 4,5 kg (jeszcze większego ktoś sobie pożyczył):
W tym roku trochę zaszalałem i obfitość plonów przerosła moje potrzeby wielokrotnie. Na szczęście znajomi i rodzina pomogli mi z tym nadmiarem się uporać
W marcu wbiłem pierwszą łopatę i powiesiłem na niej kurtkę, bo się zgrzałem:
Potem trochę się zazieleniło:
Część tego, co udało się wyhodować:
Rzodkiewka z przerośniętym kablem:
Na koniec coś, co mnie najbardziej ucieszyło, arbuzy:
Największy jaki się uchował, ok, 4,5 kg (jeszcze większego ktoś sobie pożyczył):