Typowa szosówka wygląda tak:

Jak widać nie ma błotników. W lato to nie problem - po 5 minutach jazdy w deszczu jestem już cały mokry, bardziej już nie będę, człowiek przestaje zauważać czy nadal pada, po prostu kręci i jedzie
Gdy temperatura spada do okolicy zera pojawia się problem: przemoczenie równa się wyziębienie.
Rozwiązania są trzy:
- nie jeździć
- postawić rower na trenażer (rolkę) - co jest nudne
- zamontować błotniki!

Przedni montowałem z 3 minuty. Bo wszystko pasowało.
Tylny ponad dwie i pół godziny (!). Bo błotnik tarł o oponę, a podczas prób regulacji błotnik udowadniał, że jest ponad wszelkie prawa fizyki, geometrii i logiki
W założeniu miałem demontować błotniki jak będzie sucho, teraz już wiem, że tylnego błotnika nie odważę się zdjąć aż do wiosny
Teraz śmiało mogę napisać:

rudą na myszach

Jak widać nie ma błotników. W lato to nie problem - po 5 minutach jazdy w deszczu jestem już cały mokry, bardziej już nie będę, człowiek przestaje zauważać czy nadal pada, po prostu kręci i jedzie

Gdy temperatura spada do okolicy zera pojawia się problem: przemoczenie równa się wyziębienie.
Rozwiązania są trzy:
- nie jeździć

- postawić rower na trenażer (rolkę) - co jest nudne

- zamontować błotniki!

Przedni montowałem z 3 minuty. Bo wszystko pasowało.
Tylny ponad dwie i pół godziny (!). Bo błotnik tarł o oponę, a podczas prób regulacji błotnik udowadniał, że jest ponad wszelkie prawa fizyki, geometrii i logiki

W założeniu miałem demontować błotniki jak będzie sucho, teraz już wiem, że tylnego błotnika nie odważę się zdjąć aż do wiosny

Teraz śmiało mogę napisać:


--
Co tydzień te same cele: przeżyć do piątku, nie umrzeć do poniedziałku.