Oglądałem mecz naszych grupowych rywali. Początek nudny, po nieco ponad półgodzinie Czarnogórcy strzelili 2 szybkie i dowieźli wynik do szatni. Na drugą połowę wyszli mając w głowie wygrany mecz, a ich myśli już były w samolocie do domu. Ormianie (lub jak raz powiedział komentator - Armeńcy
) nie dali za wygraną, szybka bramka kontaktowa, a kwadrans przed końcem - wyrównująca. No i dopiero teraz zaczął się mecz i ataki wet za wet, w tym słupek czy obrona na linii bramkowej po minięciu bramkarza - oba akurat na bramkę Ormian. I na koniec los oddał Ormianom to co zabrał w Warszawie - bramka w ostatnich sekundach doliczonego czasu.
A teraz do boju Polsko!!!