Będzie ze sto lat temu - przeprowadziłam na sobie eksperyment (zawsze próbuję na sobie swoje teorie). Otóż wpadł mi w ręce "Świat nauki" poświęcony w całości alergiom. Alergia męczyła mnie parę lat, a pojawiła się jako skutek uboczny leczenia zatrucia rybami. Objawiała się obrzydliwym swędzeniem skóry, ciągłym zapaleniem spojówek, liszajami i innymi przyjemnościami. Myślałam, że to uczulenie na : wodę, kosmetyki, mydło, środki piorące i Bóg wie co jeszcze. Po przeczytaniu ww. miesięcznika coś mnie tknęło - otóż pierwszy artykuł zaczynał się od stwierdzenia, że 98% osób z alergią, obojętnie czy skórną, oddechową czy pokarmową ma uczulenie na środki stosowane w tuczu przemysłowym zwierząt. Następnie na dwóch stronach formatu A4 wymieniono te substancje (szok! - hormony, sterydy, antybiotyki, środki przeciwgnilne itd.). Pomyślałam, że przestanę jeść tzw. przemysłowe mięso (jestem mięsożerna, lubię mięsko), a że w okolicy nieprzemysłowego mięska nie było, to w ogóle go nie jadłam. Eksperyment przyniósł skutki po ok. 3 tygodniach - przestałam się wreszcie notorycznie drapać! Bez mięsa żyłam ok. 8 lat, teraz czasami jem, ale nie kupuję ŻADNYCH wędlin, ewentualnie piekę lub gotuję mięso z kontrolowanych źródeł. Alergicznych problemów niet!