Dwa kapcie podczas jednej jazdy rowerem 
Pierwszy - nie ma problemu, zapasowa dętka, psik nabojem co2, po 5 minutach znów jadę.
Przy drugim dupa - drugiej dętki już nie mam. Mam łatki, ale o 1 w nocy trudno znaleźć dziurę w dętce. Psiknąłem z nadzieją drugim nabojem co2 - jak szybko weszło tak wyszło, więc albo dziura ogromna, albo rozerwało dętkę.
Więc resztę trasy z buta, a konkretnie butach spd (dla osób nie w temacie - takie z plastikowymi podeszwami z przykręconymi blokami, które działają jak obcas, tyle, że umieszczony z przodu buta
Jeszcze konkretniej - 9km z buta. W połowie drogi olśniło mnie, że bloki można odkręcić. Trochę późno mnie olśniło, bo odkręcone bloki były już w stanie żałosnym. Przy okazji straciłem dobre 15 min szukając śrubki od bloków, która wpadła w trawę.
Na dodatek boli mnie kostka - zapewne od pomykania w plastikowych bamboszach po betonowym chodniku.
Jednym słowem kumulacja. Czekałem tylko, aż mnie pogoni jakaś locha dzika (chwilę przed drugim kapciem mijałem jedną ze stadem prosiaczków), ale najwyraźniej dźwięk kłapiących spd-ków pozbawił mnie tej atrakcji.
Zacznę wozić dwie dętki. Bo chyba trzech kapci w czasie jednej trasy nie trafię?
Na osłodę (jeszcze przed pierwszym kapciem):

I jak tu się nie napić?
łychą

Pierwszy - nie ma problemu, zapasowa dętka, psik nabojem co2, po 5 minutach znów jadę.
Przy drugim dupa - drugiej dętki już nie mam. Mam łatki, ale o 1 w nocy trudno znaleźć dziurę w dętce. Psiknąłem z nadzieją drugim nabojem co2 - jak szybko weszło tak wyszło, więc albo dziura ogromna, albo rozerwało dętkę.
Więc resztę trasy z buta, a konkretnie butach spd (dla osób nie w temacie - takie z plastikowymi podeszwami z przykręconymi blokami, które działają jak obcas, tyle, że umieszczony z przodu buta

Jeszcze konkretniej - 9km z buta. W połowie drogi olśniło mnie, że bloki można odkręcić. Trochę późno mnie olśniło, bo odkręcone bloki były już w stanie żałosnym. Przy okazji straciłem dobre 15 min szukając śrubki od bloków, która wpadła w trawę.
Na dodatek boli mnie kostka - zapewne od pomykania w plastikowych bamboszach po betonowym chodniku.
Jednym słowem kumulacja. Czekałem tylko, aż mnie pogoni jakaś locha dzika (chwilę przed drugim kapciem mijałem jedną ze stadem prosiaczków), ale najwyraźniej dźwięk kłapiących spd-ków pozbawił mnie tej atrakcji.
Zacznę wozić dwie dętki. Bo chyba trzech kapci w czasie jednej trasy nie trafię?

Na osłodę (jeszcze przed pierwszym kapciem):

I jak tu się nie napić?

--
Co tydzień te same cele: przeżyć do piątku, nie umrzeć do poniedziałku.