Tomaszu - temat przyjazdu naszej wędrownej kapeli na Jackowskie włości, nie tak dawno jeszcze zupełnie pogrzebanym w biurokratycznych zawiłościach się wydający, zmierzać może jednak ku dobremu finałowi. Gderać nie ma co, pewnych zasad i przepisów trza jednak się dzierżyć, lecz wysoce prawdopodobnym jest, że urzędy wreszcie nam permisyji koniecznych udzielą i skutkiem tego zobaczymy się przy końcu stycznia Roku Pańskiego 2017. Miesiąc ten co prawda w Waszych okolicach słynie z aury wyjątkowo podróżowaniu nieprzyjaznej, acz przy współczesnej technice te cirkumstancyje przeszkody już dalibóg, nie stanowią, jeno uciążliwość, o której zresztą barwny opis karczmy Jackowskiej przepomnieć szybko pozwala. Tuszę iż mimo pozornej przebrzydłości tego miejsca, zaucztujemy jak to w rzplitej onegdaj bywało, a zarówno występ nasz, jak i uczta, w mowie waszych rejonów "afterparty" nazywana, w pamięci na długo zapadnie...
I pomyśleć, że to od miedziaka przez przodka naszego, raz do roku ciśniętego pod nogi wędrownemu grajkowi, na którego ów się przez pacierzy chwilę pogapił na jarmarku, wszystko się zaczęło...