Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Hyde Park V > Dziennik pewnego orka vol 12
somsiad
somsiad - Superbojownik Klasyczny · 7 lat temu
W poprzednim odcinku


Dzien 34 miesiac 13



Wielki Boss jest ostatnio smutny i wszyscy mieszkancy Angbandu chodza przygnebieni, albo pognebieni - jak Gothmog, który nawinal sie Bossowi pod goraca reke i teraz jego ognista czupryna, wbrew wszelkim prawom fizyki jest skierowana w lewo i na dól, a i sam on jest jakis skrzywiony.

Oczywiscie, nie wiadomo co jest gorsze. W zeszlym tygodniu, Boss na odwrót, popadl w euforie i nawet próbowal cos zaspiewac. Boss jest wspanialy, ale sluchu to mu Eru poskapil. Kiedy spiewa, Thangorodrim drzy, bracia orki padaja z nóg, a Glaurung uzywa wartowników jako zatyczek do uszu. Nawet Draugluin wyje bardziej melodyjnie, szczególnie jak zglodnieje.

Sauron zebral wszystkich i poinformowal, ze Bossa nalezy za wszelka cene rozerwac. Specjalnie w tym celu napisal libretto, a nam pozostalo szybko nauczyc sie ról i odegrac dramat o jego (Bossa) bohaterskich czynach w Valinorze.

Dramat byl o zniszczeniu Drzew.
Drzewa zostaly przedstawione alegorycznie, jako Smierc i Zniszczenie.
Wielki Boss otrzymal pewna informacje o tym, ze Drzewa sa zagrozeniem dla wszelkiego zycia na Ardzie, ale pustoglowi i ograniczeni Valarowie wysmiewaja jego gorzkie przepowiednie i wypedzaja go z Valinoru.
Koniec aktu pierwszego.

Akt drugi opowiada o tym, jak Boss razem z Ungolianta wdrapuja sie po górach próbujac trafic do Valinoru i kolejny raz uratowac swiat.
Ungolianta co chwile potyka sie i zawisa nad bezdenna przepascia blagajac o ratunek, a Boss ryzykujac powloka cielesna i straszliwie bluzgajac wyciaga ja z opresji.
Wreszcie docieraja do Valinorskiego Parku Krajobrazowego.

Trzeci akt jest apoteoza dramatu.
Valarowie z poplecznikami zajmuja sie wyuzdanymi orgiami, a w ich apogeum w oblokach dymu i jezorach plomienia pojawia sie Wielki Boss i razi wlócznia Drzewa, a Ungolianta wypija ich sok.
Z góry rozlegaja sie surmy, takze w dymie i plomieniach pojawia sie reka samego Illuvatara i wrecza Bossowi Silmarile.
Boss dostojnie oddala sie a Valarowie pozostaja, ponizeni, zhanbieni, nedzni i okryci sromota.
Final, fajerwerk, kurtyna.

Role rozlosowano.
W Ungoliante wcielil sie Wighuk zwany Brzuchatym, na Valarów poszla trzecia druzyna, ledwo ruszajaca sie po doswiadczeniach Saurona dotyczacych przyspieszania metabolizmu (metabolizm przyspieszano w centryfugach). Kilhak byl lewym Drzewem, Undszuk prawym (Zlosliwiec Parhiz nazwal ich „Dwa Deby”, za co zaliczyl od Sau cios w leb, chociaz to calkowicie odpowiadalo rzeczywistosci). Ja zostalem reka Illuvatara, Bossa odgrywal Riszczak. Pozostali pojawiali sie w epizodach i jako personel sceniczny.
Za pirotechnike odpowiadal Urthang.

Juz po kilku godzinach pierwsze przedstawienie Anbandzkiego Teatru Dramatycznego wystartowalo.

Grac przed Wielkim Bossem to nie przelewki.
Pierwszy akt rozpoczal sie w calkowitym milczeniu. Wszyscy albo pozapominali ról, albo podlawili sie wlasnymi jezykami. Porozumiewali sie pantomima.
Dwa Deby na wszelkie sposoby demonstrowali swoja szkodliwosc dla otoczenia, kopali i pluli, pokazywali jezyki i szczerzyli zeby. Valarowie z calych sil tego nie zauwazali i ciagle przepijali miruvorem (w roli miruvoru wystapil bimber, który my z Irganem pedzilismy w Saurona laboratorium weterynaryjnym, tym w którym produkowano pterodaktyle).
Riszczak chodzil po brzegu sceny i machal rekoma, próbujac zwrócic uwage pozostalych na calkowicie rozpuszczone Drzewa.

Wielki Boss zjadliwie zauwazyl, ze jesli Sauron wzial sie za balet, to trzeba bylo wszystkim wzuc baletki, byloby ladniej.
Czerwony z gniewu Sauron grozil nam kulakami, syczal, a z oczu lecialy mu blyskawice.

Pierwsza odzyskala mowe Varda.
Gral ja, jak juz wiadomo, ledwo zywy ork. Po kolejnym kuksancu od Telperiona najpierw jeknal "Oj!", a potem nagle wydarl sie i kontratakowal.
Drzewo musialo salwowac sie ucieczka, tym bardziej ze rozgniewanej Vardzie przyszedl z pomoca okulaly Orome i jeszcze kilku wkurzonych Valarów.
Scena wypelnila sie tupotem, krzykiem, dzwonieniem, wszyscy naraz przypomnieli sobie swoje role: Tulkas zarechotal, Nienna rozbeczala sie, Aule zaczal grzechotac jakims zlomem. W tym momencie swoja obecnosc zaznaczyl Urthang zalewajac scene czarnym dymem, w którym aktorzy pogubili sie bez reszty.

Kiedy dym ulotnil sie, przed widzami ukazal sie obraz nie z tej ziemi.
W calym Valinorze lezaly poprzewracane stoly i krzesla, potluczone kubki i talerze, jakies nierozpoznawalne smieci a takze resztki kilku koszy, w które byly odziane Drzewa.
Tamze odpoczywal calkowicie zmiruvorowiony Manwe.
Same Drzewa wciskaly sie w kat, próbujac zajac jak najmniejsza powierzchnie, Valarowie zas wspomniawszy libretto ganiali po scenie Bossa.
Ten próbowal bronic sie krzeslem lecz na darmo, przeciwnicy go jednak rozbroili i rzucili sie cala horda.

Gdy po paru minutach Riszczakowi udalo sie im uciec, byl juz caly purpurowy od sinców, brakowalo mu zebów, kawalka ucha i wiekszosci ubrania.
Widzac jego stan zrozumialem z pelna sila cala glebie nienawisci Wielkiego Bossa do mieszkanców Valinoru.

Pierwszy akt zakonczyl sie finalnym proroctwem Bossa - Riszczaka. "Naprafde mófie fam, cae zuo sfiata ot faszych Tszef." - wyseplenil on bezzebnymi usty i kulejac na obie nogi z jekiem wykustykal za kulisy.
Na sygnal Saurona piata druzyna opuscila kurtyne i uprzatnela ze sceny upitych Valarów.

W sali Wielki Boss nostalgicznie wzdychal i mówil, ze ze szczególami byly oczywiscie drobne problemy, ale duch i atmosfera Valinoru tamtych czasów zostaly oddane nad wyraz dobrze. Rozanielony Sauron dal sygnal do rozpoczecia drugiego aktu.

Role gór okalajacych Valinor pelnily postawione jeden na drugim taborety.
Boss - Riszczak u ich stóp przekonywal Brzuchatego-Ungoliante.
Brzuchaty dlugo sie lamal, ale wreszcie sie zgodzil i podsadzil partnera na najblizszy szczyt, czym rozpoczela sie owa fenomenalna wyprawa.

Fenomenalna byla dlatego, ze Riszczak nie doszedl jeszcze do siebie po bójce z Valarami i kazdy krok byl dla niego wyzwaniem.
W rezultacie upuscil Ungoliante w pierwsza napotkana przepasc, a na domiar zlego rzucil na nia pare skal.
Bluzgi Ungolianty najwyrazniej wywolaly u Wielkiego Bossa przyjemne wspomnienia. Dzgnal Saurona pod zebro, a Jego twarz rozpromienil usmiech.

Na scenie zas Riszczak-Boss wyciagnal wreszcie Ungoliante spod zawalu, wysyczal jej-mu: "osztroszniej" i polazl dalej. Szturmujac nastepny szczyt spadl juz sam, a na nim wyladowal Brzuchaty, który nie utrzymal sie na rozjezdzajacych taboretach. Tym razem zarówno ratowanie spod zawalu, jak i bluzgi, trwaly znacznie dluzej.

Wedlug scenariusza Boss powinien byl wejsc na najwyzszy szczyt masywu górskiego, spojrzec w dal, wyciagnac reke i uroczyscie oglosic: "Valinorze! Ocale cie, choc wcale nie jestes tego godzien.".
Riszczak bardzo sie staral. Pomoglo mu to, ze po ostatnim trzesieniu taboretów wierzcholek znalazl sie dwa razy nizej. Sapiac i charczac z wysilku, udeptawszy Brzuchatemu uszy i nos, Boss wdrapal sie na szczyt i spróbowal wyprostowac sie i wyciagnac dlon.
Udalo mu sie to tylko czesciowo. Jego prawa noga trzesla sie niemilosiernie, a cala postac byla wygieta od licznych kontuzji. Mimo tego, uczciwie zaczal: "Falinosze! Osale sie"... reszta przemówienia zginela w glosnym trzasku i krzyku Ungolianty, która nie utrzymala tej piramidy.
Bossowi pierwszy raz tego wieczora dopisalo szczescie. Spadl Brzuchatemu na szyje i tym samym przybyl do Valinoru wierzchem.

W sali obrazony Wielki Boss tlumaczyl Sauronowi, ze chociaz z Ungolianty byla pierwszorzedna swolocz, on zawsze byl wobec niej dzentelmenem i wierzchem nie jezdzil. Sauron wykrecil sie, mówiac ze ta alegoria ukazuje pelna moralna przewage Bossa i jego Prawej Sprawy nad Ungolianta i jej lewa sprawa.

Trzeci akt rozpoczal sie spokojnie.
Orgia Valarów szla bez przekonania, bo pamietajac smutne doswiadczenia pierwszego aktu do kubków nalano im czystej wody. Drzewa skromnie staly z boku i nie dokazywaly.

W tym momencie idylla zostala doslownie wysadzona w powietrze przez naszego pirotechnika.
Od strony gór stolkowych rozlegl sie grzmot, polecial dym i pod Tulkasem zapalilo sie krzeslo. Wybuch mial wlasciwie oglosic przybycie Wielkiego Bossa, ale jakos sie opóznil. Uwaga widzów byla przykuta do akrobatycznych etiud Tulkasa, który próbowal zgasic plomien, którym sie zajely jego spodnie. Turlal sie po scenie, skakal na czterech literach, glosno krzyczal, wymachiwal nogami i oklepywal je dlonmi.
Reszta Valarów albo wila sie ze smiechu, albo próbowala ugasic spodnie Tulkasa bezalkoholowym miruvorem. Jako ze Tulkas poruszal sie szybko, zaliczyc trafienie wcale nie bylo latwo.
Wkrótce wszyscy Valarowie byli juz przemoczeni i brudni. Orgia udala sie nad podziw dobrze.

W calym chaosie nikt nie zauwazyl pojawienia sie na scenie Bossa, ale to chyba dobrze. Wybuch zdarzyl sie prosto pod jego stopami, wiec z odzienia pozostaly mu tylko malownicze lachmany. Z uszu walil dym, a do wybitych zebów doszedl odgryziony ich resztkami jezyk. Tak wiec, Riszczak ostatecznie oniemial i mógl tylko machac rekami i cichutko wyc.

Brzuchatemu-Ungoliancie szczescie bardziej dopisalo, wiec on wystapil w roli tlumacza. "Przybylem spelnic swój obowiazek" - oglosil.

Valarowie, zajeci gaszeniem Tulkasa, nie zwrócili na niego zadnej uwagi.
Uznajac, ze to nawet lepiej, Riszczak-Boss zdecydowanie podszedl do Laurelina i dzgnal go wlócznia. Laurelin zakrzyknal z bólu, ale zainkasowawszy w leb taboretem od Brzuchatego, osiadl na ziemi jak pusty wór.
Pierwszy cel misji zostal wypelniony.

Telperion, widzac co zrobili z jego kompanem, dal w dluga.
Riszczak, potrzasajac wlócznia i wojowniczo skowyczac rzucil sie za nim w poscig. Brzuchaty, wedlug scenariusza, mial wypic sok pierwszego Drzewa, za co sie zabral. Valarowie skonczyli swoje sprawy i z zainteresowaniem obserwowali bieg wydarzen.

Po tym wszystkim co go spotkalo w poprzednich dwóch aktach, Boss nie mial zadnych szans doscignac raczego Telperiona, ale do polowania zdecydowanie wlaczyl sie Urthang.
Nastapila seria efektownych wybuchów. Valarów rozrzucilo po calym Valinorze. Telperion upadl jak sciety, ale Boss tez oberwal i zwalil sie doslownie o krok od celu. Laurelin natomiast ozyl i, zdenerwowany, zaczal tluc nieprzygotowanego na taka improwizacje Brzuchatego-Ungoliante.

Po wybuchach scene zasnulo dymem, na kilka sekund calkowicie przeslaniajac widok.
Dym rozwial sie na tyle szybko ze przed widzami pojawil sie sielankowy widok: Valarowie robili sztuczne oddychanie Telperionowi, a pogodzeni Laurelin i Ungolianta reanimowali Bossa.
Szybko zorientowali sie, ze jest juz widno i wrócili do poprzedniej sceny.
Prawe Drzewo runelo, Valarowie schowali sie, a Boss podpierajac sie wlócznia i glosno kaszlac pokustykal do Drzewa lewego. Tamto, widzac jego stan, skierowalo sie na spotkanie. Boss lekko machnal w jego strone wlócznia, Telperion ni z gruszki ni z pietruszki zakrzyknal "Biada mi!" i upadl, na co tylko czekajac rzucil sie na niego Brzuchaty.
Nastal moment mojego wyjscia.

Urthang byl juz gotów i scene znów zasnulo dymem. Wyszedlem na nia z Silmarilami, w roli których wystepowaly straszliwie ciezkie, zeliwne kule.
Pirotechnik mial jakies problemy, dym nie chcial sie rozejsc, szedlem przezen na slepo, bardzo niedokladnie przypominajac sobie azymut na Bossa.
I oczywiscie nie trafilem.

Kiedy dym sie rozwial, widzowie ujrzeli mnie, Dlon Illuvatara, próbujacego wreczyc Silmarile... Manwemu. Ten, przerazony, wierzgal próbujac mnie odpedzic.
Skonfundowany, szybko zorientowalem sie w sytuacji i skierowalem sie do Bossa. Ten wyciagnal rece, a ja wlozylem mu w dlonie zeliwne klejnoty.
Oslably od Valinorskich przygód Riszczak, upuscil je: jedna na moja noge, dwie na swoje.

Final byl zaiste niezapomniany.
Po scenie, trzymajac sie za noge i krzyczac, skakala Dlon Illuvatara. Boss lezal na plecach, machal nogami i klal na czym swiat stoi. Ungolianta próbowala udzielic mu pierwszej pomocy, Valarowie rechotali jak najeci, a sciete Drzewa próbowali po cichu odepchnac jak najdalej od siebie Silmarile, które poturlaly sie w ich strone. Na domiar zlego rozpoczal sie fajerwerk i wszyscy nabrali zielonego koloru (innych niestety pirotechnik nie zdolal znalezc).

Po przedstawieniu humor Wielkiego Bossa polepszyl sie do tego stopnia, ze wszyscy aktorzy zostali wyslani na front Doriacki, a Sauron zostal komendantem Tol-in-Gauroth. Dramatów wiecej nie pisal.

I tak koncza sie przygody spostrzegawczego orka, mam nadzieje, ze przyjemnie sie wam czytalo.

Koniec

--
Tango Alpha Xray Alpha Tango India Oscar November India Sierra Tango Hotel Echo Foxtrot Tango

sunnivva
sunnivva - Pokapoka · 7 lat temu
Jak to: koniec???

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

somsiad
somsiad - Superbojownik Klasyczny · 7 lat temu
Jak bedzie 30 okejek, to lecimy dalej

--
Tango Alpha Xray Alpha Tango India Oscar November India Sierra Tango Hotel Echo Foxtrot Tango
Forum > Hyde Park V > Dziennik pewnego orka vol 12
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj