Dlaczego tyle hiperbol?
Dzieciaki i tak grają w takie gry, tak samo jak nasi ojcowie biegali z patykami w kształcie pistoletów. Zmieniła się tylko arena.
To, że rodzice będą się czuli "dobrze" bo sami nie finansują takiej rozrywki nie zmienia tego, że młodzi znają się na piraceniu gier. A skoro dorośli nie rozumieją dzieci, a jednocześnie nie potrafią im najczęściej sprzedać zabawek/zajęć edukacyjnych to jaka jest różnica między przedmiotem z gry, a quadem/dronem, którym pobawi się tylko ojciec.
Jestem świadomy, że niektórzy dorośli potrafią zauroczyć dzieci rozwijającymi aktywnościami. Nie jednak potrzeby, aby pozwalać sobie na szaleństwo zakładając, że jest ich dużo.
Może jednak nie ogarniam. Skłonny jestem się z Tobą zgodzić.