W poprzednim odcinku

Dzien 28, miesiac ten sam

Sauron znowu wprosil sie na prezentacje.
Tym razem powiedzial, ze wyciagnal z poprzednich doswiadczen wnioski i nowy model orcus minimaximus jest pozbawiony jakichkolwiek wad.
Primo, jako ze bron nijak nie mogla byc poddana minimalizacji, on wbudowal w ochotników straszliwe stalowe szczeki. Jak sie okazalo empirycznie, jest to jedyna rzecz, która minimizowany moze zabrac ze soba do swego mikroswiata.
Secundo, teraz to minimazyna wystepowala w postaci kapsulek, zas maxidryna byla w plynie.

Boss byl zaintrygowany.
Nasza druga piatka eksperymentatorów ustawila sie w szeregu i na rozkaz polknela kapsulki, a raczej - spróbowala. Wykonane na chybcika stalowe gofrownice zamykaly sie nie do konca i kapsulki lataly w nich jak ziarnko maku po pustej miednicy.
Poczulem w dolku zle przeczucie, ale Saurona trzeba bylo wspomóc, wiec wyciagnalem kapsulki, zmusilem eksperymentatorów do rozdziawienia paszcz i wrzucilem specyfik prosto do gardel.
Binczugh oczywiscie zakrztusil sie. Jego kaszel polaczony ze szczekotem superszczek zapamietalem na dlugo.

Ochotnicy byli przewidujacy i zmienili onuce, dzieki czemu wszyscy przezyli minimalizacje. Doza specyfiku chyba byla zbyt duza, bo kazdy z orków byl teraz wielkosci lebka szpilki. Zlapalem jednego na dlon. To byl chyba Gloh, ale wykorzystal swoje szczeki, sukinsyn. Bolalo, wiec nie szukalem go w tej stercie odziezy, do której uciekl.
Rozlalem kilka kropel maxidryny na kamien, aby mogli przybrac poprzedni wyglad. Minimalisci rzucili sie do kaluzy. Minuta minela, potem druga, nic sie nie dzialo.
Moje podejrzenia zamienily sie w pewnosc. Wypic cokolwiek majac te stalowe zlewozmywaki przywiercone do szczek bylo po prostu niemozliwe, tym bardziej, ze w dolnej szczece mieli dziury.
Przed prezentacja Sauron zalatal je niedbale, ale wypelniacz chyba zdazyl wyleciec.

Od tamtej pory Wielki Boss zabronil Sauronowi zajmowac sie chemia.
Minimalisci jakims cudem nauczyli sie rozmnazac i sa teraz prawdziwa plaga Angbandu. Wystarczy polozyc sie i spróbowac zasnac, a juz czujesz stalowe szczeki, a jesli zdazysz zapalic swiece, zobaczysz mala figurke czmychajaca do najblizszej szczeliny.
Balrogów oni chyba nie tykaja, a Sau ostatnio chodzi ciagle niewyspany.

Dzien 12, miesiac 4

Glaurung zachorowal. Chyba sie przeziebil w czasie ostatniej wyprawy.
Kicha, cieknie mu z nosa. Zabil juz mnóstwo luda, bo smarka czystym napalmem, cholerna dzdzownica.
Wielki Boss juz dwa dni próbuje wynalezc aspiryne, ale na razie mu sie nie udaje. Wczorajszy proszek, który taczkami wywiózl tam szósty pluton, okazal sie byc wymiotnym. To byli dobrzy chlopcy.

Dzien 14, ten sam miesiac

Glau teraz kicha tak, ze trzesie sie caly Angband.
Jaka szkoda, ze elfów pobilismy juz rok temu, teraz byloby efektywniej.
Glaurung bije wlasne rekordy, ostatnim razem przepalil dwie kolejne sciany i zawalil sufit na zlobek z wlasnymi smoczetami. Nalesniki.
A malenstwa byly takie milutkie i wartowac przy nich bylo czysta przyjemnoscia. Zlapiesz takiego za ogonek, a on ziu, troche dymu, troche ognia.
W sam raz, zeby podgrzac patelnie albo kamratowi wlosy poprawic.

Dzien 18

Glaurung wrócil do zdrowia, w kazdym razie, temperature ma juz normalna.
Pare chwil mozna przy nim wytrzymac. Humor mu sie co prawda popsul ostatecznie.
Z kazdej wyslanej z karmieniem dziesiatki wraca jeden, góra dwaj chlopcy.
No nic, wkrótce go wypuszcza, bedzie latwiej.

coraz lepsze