KRZYK ZA — TYTONIEM
Jeżeli ktoś obserwował w czasie wojny życie Krakowa i zmiany, jakim w ostatnich czasach uległ, zmiany, spowodowane rozmaitymi niedoborami i niedostatkami, jeżeli ktoś uważał jak zachowuje się publiczność wobec epidemicznych prawie braków i wyczerpań — to mąki i mięsa, to tłuszczu i cukru — musiał zrobić jedno spostrzeżenie: że względnie bardzo silnie poruszył umysły (a przynajmniej większą ich część) ostatni (daj Boże, żeby ostatni w tej wojnie!) brak — tytoniu, jest w tem pewna doza komizmu, jest pewna humorystyczna dysproporcya między gwałtownością pożądania a nikłością i zbędnością pożądanej rzeczy... „Bez tytoniu w rezultacie obejść się można, od czegóż silna wola i odrobina zaparcia się siebie?” - Tak argumentują „niepalacze", wzruszając z politowaniem ramionami nad tymi, których demon nikotyny usidłał w swe pęta.
Rozumowanie to ma jedną słabą stronę:
że pochodzi właśnie od niepalaczy i jest czysto teoretycznem, akademickiem dowodzeniem... Grau ist jede Teorie! — powiedział już Goethe. — „Każda teorya jest mdłą, bezbarwną”. Cóż dopiero, jeżeli dotyczy tak „palącej" kwestyi, jak palenie, a twórcami jej są właśnie niepalacze!
Ale zasięgnijmy opinii kompetentnych czynników.
— Zdaje mi się, że wyrzekłbym się raczej chleba, niż palenia! — oświadcza jeden. Nawiasowo powiedziawszy, pan ten chleba prawie wcale nie jada, a pali tylko najdroższe sorty tytoniu'. Pomimo tego, wierzymy mu, że czuje się złym i zdenerwowanym z powodu braku ulubionej narkozy.
— A cóż ty taki dzisiaj blady i zgnębiony?— zapytujemy innego.
— To z rozpaczy, mój drogi! — odpowiada nasz przyjaciel — wyobraź sobie, że w całem mieście nie można dostać tytoniu ani cygara!
Pani X., hołdująca jawnie przyjemnostce palenia, wyjęła ostatniego wonnego papierosa z maleńkiej, złotej, porte cigarre i „zaciągnęła się” ostatnim dymem dzisiaj po obiedzie, a potem powiedziała sobie w duchu: Niech się świat zapada w gruzy, a ja razem z nim zginę!... Nie mam ani jednego papierosa!" Zdenerwowanie pięknej pani osiągnęło swój punkt kulminacyjny wieczoru. Zrobiła awanturę mężowi, kochankowi w jakiś czas pokazała drzwi swego buduaru (rozumie się do wyjścia) i oświadczyła obydwom (ale każdemu z osobna) — że są tyranami bez serca i litości, skoro patrzeć mogą na jej męki i nie wybawią jej — tytoniem.
Burżuj wzdycha i przeszukuje szufladki i skrytki biurka za tytoniem, andrus klnie i szuka po ulicy „kumetów”, student z 5-tej klasy burzy się przeciwko „władzy ojcowskiej", której dotychczas tytoń wykradał, woźny sądowy cmoka cybuszek pustej fajki i spluwa z rezygnacyą dokoła, nie mogąc dosmakować się w niej „tabaku‘‘. Tylko panie — te niepalące oczywiście — cieszą się, że ich mężowie i bracia nie mają tytoniu, a dym z cygar i papierosów nie niszczy firanek w oknach i popiół nie zanieczyszcza biurek i stolików.
Napróżno przytaczacie swe naukowe, przewrotne argumenta przeciw paleniu, na próżno powołujecie się na medycynę i jej teorye o szkodliwości tytoniu na płuca, mózg i nerwy. Prawdziwy palacz jest wyższym ponad przesądy lekarskie. On wie swoje, a wy swoje.
Tytoń tłumi głód, lecz po dobrym objedzie znakomicie smakuje papieros. Usuwa pragnienie, ale przy piciu jest nieodzowny prawie. Sprowadza sen, a odpędza go, gdy potrzeba. Tasama nikotyna, która rozdrażnia nerwy — uspokaja je również...
Aktor, wychodząc na scenę, zostawia palący się papieros za kulisami, a zszedłszy z niej zaciąga się chciwie jego dymem. Literat trzyma w prawej ręce pióro, w lewej papierosa przy swej twórczej pracy. Znam lekarzy, którzy nawet przy operacyi nie rozstają się z papierosem.
Tytoń smakuje na wolnem powietrzu, w pokoju, kawiarni, wagonie, a podobno nawet i w kryminale, jak twierdzą kompetentni, brak jego dotkliwie uczuwać się daje.
Prawdziwy amator i znawca czarnej kawy musi mieć dwa niezbędne dodatki do niej: likier i dobrego papierosa.
Papieros jest łącznikiem towarzyskim, a jeszcze może niezbędniejszym dla samotnika. W pierwszym wypadku pobudza gadatliwość — w drugim działa na skupienie myśli.
Nie zabraniajcie nam tedy piękne przeciwniczki palenia — tej małej, niewinnej rozkoszy i wiedzcie, że nawet wasze pieszczoty nie zawsze są w stanie ukoić pragnienie tytoniu... A raczej: to swoją drogą, a tamto swoją. Bez kobiety i tytoniu trudno mężczyźnie wyżyć... Zwłaszcza bez tytoniu i to w tych czasach, do których możnaby przystosować słowa starego niemieckiego kupletu:
Kein Geld, kein Brot, kein Rauchtabak!...
Kruk.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 16 kwietnia 1916
https://100lattemu.pl/