Czasem mam wrażenie, że komisje lekarskie chyba na całym świecie składają sie w dużej części z lekarzy, którym w trakcie studiów przytrafiła się seria nieszczęśliwych upadków na głowę.
Oprócz własnych anegdot mam też zbiorek teściowej, bo teściowi prasa w fabryce oderwała prawe ramię, praktycznie do obojczyka.
W tamtych czasach na komisję wołali co rok. Na ente z rzędu, takie samo od lat pytanie prowadzącego komisji: "Jaka jest sytuacja na dzień dzisiejszy?", teściowa, mało wyparzona w gębie, odparła: "Och, panie doktorze, codziennie podlewam, ale uparty kikut nie chce odrosnąć."
Ale że facetowi i odwołanie odrzucili, to już czyste sukinsyństwo