Ja się dzisiaj obijam

Ale dzikie miejsce ta Oleśnica

:kocia_mama uważaj na zboczeńców w krzakach

co za zjebany leb wierci od rana

ale wczoraj dobry trening był. Teraz regeneracja i później lecę pograć na jamie. Żyć nie umierać

Proszę o dalsze kciuki, auto nam się rozpada, jesteśmy w połowie, objechaliśmy Swiftem jedną Imprezę

i ide szukac piwa

Swiftem to jeszcze nie tak źle, ja rozbijałem się lepszymi furami w pracy

:blu prawie nikogo nie spotkałam, poza facetem na rynku, który się na mnie dziwnie patrzył to nikt chyba mnie nie zauważył

45 miejsce na 60, skrzynia w piz*u, zawieszenie w piz*u, ale przynajmniej zabawa była

Jajebie... ale jestem zmęczony życiem. A jeszcze na lotnisko muszę jechać po kumpla z Anglii.
Ale za trzy godziny wlatujemy na pełnej piździe

:branoc

brzusio mnie boli od wczoraj
a robota się sama nie zrobi

:mariolpin
kawą pracową i pędzę do ZUSu

:*

kawą z Maca i w drogę.

a jutro piąteczek
znowu

Z rana tylko herbata zielona, najlepiej cytrynowa Jak się człowiek przyzwyczai za bardzo do kofeiny, to potem bez niej jest jak zombie...

już nie wychodzę dzisiaj z domu
najpierw włączył się alarm ppoż jak weszłam do jednego z budynków politechniki, a później, jak robiłam zakupy to znowu się jakiś alarm włączył

W ogóle ten tydzień jest tak poyebany, że mam już dość

:sawpel to prawda
Ale jak poranna kawa jest ohydna to latwo sie odzwyczaić
Prawie mi sie to udalo...
Ale latte caramel od tassimo po poludniu nie pogardzę

:kocia_mama i jak tam alarmy coś jeszcze uruchomiłaś dzisiaj
tak chciałam przypomnieć, że jutro piątek 13

:blu o nie może się gdzieś zaszyję w ciemnym kącie, bo ten tydzień się fatalnie skończy dla mnie albo dla otoczenia.

A alarmy oba fałszywe.

Jak mam spisać moje tragedie z tego tygodnia to lista jest taka:
-niedziela:gleba na rowerze
-poniedziałek: 1. stworzyłam nową elektronikę i zagięłam jej podstawowe prawa 2.dostałam mandat, 3.nie podłączyłam drukarki do kompa i przeinstalowałam stery, zorientowałam się, że coś jest nie tak, jak wyświetliło mi komunikat check your connection, mój excel nie chciał współpracować
-wtorek zgubiłam na polibudzie pendrivea z danymi, z których miałam dzisiaj sprawozdanie oddać
-środa zgubiłam się w Oleśnicy (to dzikie miasto w 80% składa się z 3-piętrowych identycznych bloków),

Zaraz idę na trening...

Niech ktoś zbuduje mi bazę (jak się w dzieciństwie z koców i poduszek budowało)

oj trzeba by Cię włożyć na kilka dni do ryżu albo inny odczyn szatański zrobić





wypiję kielicha pigwówki ... Finite incantem... to zawsze pomaga

O, bazę możemy wspólnie zbudować!

żubróweczką

:Sawpel chętnie ale jak dobrze pamiętam to gdzieś daleko od Wrocławia mieszkasz

:kocia_mama No niestety mam dalej niż bliżej... Ale będę Cię wspierał psychicznie

Udało mi się w końcu zrobić nie-całkowicie-tragiczne-zdjęcie nocnego nieba Duma aż rozpiera

Mi udało się w końcu przekonać współlokatorkę że nie wszyscy mają proste i lekkie zajęcia na 10

Pamiętam czasy na polibudzie. Ja od poniedziałku do czwartku siedziałem od 8 (czasem 7) do 20.30 bez nawet jednej przerwy, podczas gdy uniwerek, a nawet medyczna kończyły o 15 Fakt, na medycznej z zajęć od razu szli do biblio, ale myśmy po wyjściu z uczelni też jeszcze musieli się uczyć. Piątki były luźne, udawało się ciapągiem o 16 wrócić do domu. I nikt poza polibudą nie chciał w to wierzyć. Bo jak to tak tyle zajęć?! Ale jak się miało po 8 matematyk (same ćwiczenia plus 2 wykłady) i 6 fizyk (same ćwiczenia, do tego 4 laborki i 3 wykłady), a to tylko 2 przedmioty, to nagle nabierało to sensu :P