mie no bardzo fajnie, bardzo dobrze
a któryś z panów audiogram sobie kiedykolwiek w życiu robił?
Bo jak nie, to oczywiście cenię wartość teoretyczną dyskusji, ale tak naprawdę liczy się sprawność aparatu słuchowego. Bez tego - jesteście w swoich dysputach mocno ograniczeni. Co z tego, że dźwięk jest nieco inny, skoro nie ma to absolutnie wpływu na jego odbiór? Już dawno, dawno temu stwierdzono, że nie wysokość dźwięku jest istotna, ale koleracja z linią melodyczną i składowymi harmonicznymi. Geniuszem pod tym względem był Mozart i Beethoven - ich składowe harmoniczne są do teraz wykorzystywane w muzyce rap, pop i disco (wszelkiego typu). Nowe składowe harmoniczne zaprezentowała jedynie muzyka trance i electro. Nawet takie 'nowożytne' boogie - bazowało na starych schematach. Standary jazzowe? Oprócz kilku - większość opiera się na teorii muzyki. Nic nowego pod słońcem - jedynie melodyka i rytmika.
A teraz taki hint dla was - aparat słuchowy ma różną sprawność w zależności od wieku. Im człowiek starszy tym lepiej słyszy niższe dźwięki gdyż tym gorzej słyszy wysokie dźwięki (zamiast dźwięki proponuję podstawić częstotliwość). Stąd stare dziadki będą się zachwycały 'bogactwem barwy' częstotliwości 432 Hz podczas gdy młodzież uzyska 'pełnię wrażeń' przy 440 Hz. I z racji tego, że społeczeństwo niemieckie było młode (jak na ówczesne standardy) oraz odbiorniki radiowe miały głośniki wysokotonowe (łatwiejsze w produkcji i mniejsze) to jedynym słusznym rozwiązaniem przy eliminacji bardzo niskich tonów było podniesienie 'standardowej' bądź 'bazowej' częstotliwości. Ludzie - mówimy tu o wprowadzaniu fal radiowych o zasięgu ogólnokrajowym, o transmisjach wojskowych ze stacji polowych. Tam się nikt nie martwił o 'ton' głosu - miało być przede wszystkim zrozumiale (nawet podczas ostrzału). Doszukiwanie się w tym ideologii 'bogowej i harmonicznej ze wszechświatem' może i jest słuszne, ale zupełnie oderwane od tła technologicznego danej epoki.
Idę se bo mam za krótki jęzor.