Na poziomie billboardów i migawek telewizyjnych kandydat musi mówić hasłowo, bo po prostu takie ma ramy, w których musi się zmieścić. Dlatego tego nie mam za złe żadnemu kandydatowi.
Prawie każdy mówi konkretniej o jakimś programie, ale niestety robi to (z konieczności) w sposób taki, że to wyborca musi się wysilić i do tego dotrzeć. Jeśli kandydat jest półkompetentny, to powie Ci tam,
jak ma zamiar zmieniać ustrój, czy cokolwiek tam obiecuje w haśle. Jak jest kompetentny, to to "jak" będzie zgodne z prerogatywami Prezydenta (z których oficjalnego zakresu przeciętny wyborca też nie zdaje sobie sprawy -- a przecież głowa państwa może również nieoficjalnie pociągać za niedostępne innym sznurki).
Prezydent nie może zmienić Konstytucji, napisać prawa od nowa, wymienić demokracji na monarchię czy wprowadzić JOW-ów. Może natomiast bardzo dużo ugrać decyzjami, co podpisuje, a co vetuje (zwłaszcza że po wyborach parlamentarnych nie zanosi się na Sejm, któremu będzie bardzo łatwo dojść do zgody na poziomie umożliwiającym odrzucenie veta). Ma inicjatywę ustawodawczą, a przy tym pozycję, przy której napisany przez niego projekt ustawy trudniej wyrzucić do kosza niż projekt podpisany przez półtora miliona rodziców. Ma czas antenowy w telewizji publicznej na orędzie noworoczne. Jest tego trochę. Niektórzy kandydaci to wiedzą i widać to z ich konkretnych programów -- reszta albo tego nie wie, albo -- co bardziej prawdopodobne -- wie, ale wiedzą też, że ich elektorat tego nie wie i nie będzie ich przy urnach z tego rozliczał. Ale skoro Ty chcesz rozliczać -- a Twoje komentarze sugerują, że chcesz -- to możesz się wysilić i w ten sposób znaleźć sobie kandydata.