Byłem tam wczoraj i mówcie co chcecie ale koncert był bardzo dobry. Nie jestem fanem Lamberta, nigdy nie słychałem jego solowych płyt i raczej nie zamierzam ale wokalnie jest super. Nieukrywam natomiast, że niektóre jego maniery mogą czasami denerwować. Z kolei jego życie osobiste totalnie mnie nie interesuje. Nie próbuje naśladować Freddiego ale naprawdę daje radę.
Na samym koncercie kilka razy wspominano Freddiego i nawet puszczano kilka jego wstawek (przy Love of my life i Bohemian Rhapsody. Wiadomo, że Fredie był frontmanem ale nie on sam stanowił o sile tego zespołu, o czym mówił niejednokrotnie w wywiadach (można też porównać jego karierę solową). Teksty i muzykę komponowali wszyscy. Genialnie było zobaczyć na żywo jakie umiejętności mają Ci prawie 70 letni dziadkowie. Frediego na żywo już nie zobaczę ale cieszę się, że miałem okazję zobaczyć Maya i Taylora i to już dwókrotnie, bo wcześniej we Wrocławiu.
--
Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat - Stanisław Lec