Może i przyziemne, ale cóż życie...
Po dłuższym posiedzeniu, wychodzę dziś ze służbowej świątyni dumania. Koedukacyjna ze starym, dobrym masońskim trójkątem wpisanym w okrąg. Pospiesznie poprawiam garderobę, a w drzwiach mijam dziewczynę, młoda, śliczna, kibić wysmukła kształtna pierś powabna, wymieniliśmy nawet przelotne, zalotne i zakłopotane uśmiechy. I tu wstrząsnęły mną dreszcze sprzecznych namiętności. Serce krzyczy NIEEE, NIEEE, uratuj ją, nie pozwól jej tam iść, nie przez najbliższe pół godziny.... A rozum mówi, cokolwiek nie zrobisz i tak jesteś już tej przegrany....
--
nastąpił krytyczny wyjątek w module e#68946 - sygnatura użytkownika "fryglas" nie może być uwidoczniona.