A czy czasem od wylewania smutków nie jest narzekalnia?
Jakiś kawałek taniego łososia z farmy, pakowany próżniowo coby nie sfermentował leżakując po magazynach, a potem półkach sklepowych, jakaś licha rybka do tego - no ciężko to nazwać posiłkiem. Całość podana na starym talerzu z jakiegoś tworzywa sztucznego, z epoki rządu Suchockiej, sztućce z których najstarszy pamięta Gomułkę, najnowszy odwołanie teleranka przez Jaruzela. Do tego cerata wzorowana na domu wzorcowym z Klanu, albo innej Plebanii. Jet także czajnik elektryczny. Szczyt techniki z Jarmarku Europa. Jest jeszcze czar pegeeru - zielony szklany talerzyk. I jakby było mało, to oryginalna serwetka papierowa, zajebrana z baru mlecznego Neptun na Długim Targu podczas wycieczki nad morze sponsorowanej przez Caritas, we wczesnych latach 90-tych.
No trauma, nie da się ukryć. Ale jednocześnie NTF.
--
b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b b