Są takie dwa seriale, do których co jakiś czas powracam. Przychodzi moment, chwila, i nie ma że boli - muszę. Po prostu muszę, inaczej się uduszę.
No i oglądam ciurkiem "odcinki".
Richard Sharpe i Horatio Hornblower.
Właśnie mam fazę na Sharpe'a. I się dowiedziałem, że przeżywam.
Nieważne.
Tak mi przyszło na myśl - są aktorzy utożsamiani z rolą jaką kiedyś zagrali. Od wieków nie kojarzę Gajosa z Jankiem z "Czterech pancernych", ale jak widzę gdziekolwiek Seana Bean'a (tak to się pisze?) to jest dla mnie Sharpe. I szlus.
Tak samo jak Sean Connery jest Bondem.
Ktoś ma podobnie? Z kimś?
No i oglądam ciurkiem "odcinki".
Richard Sharpe i Horatio Hornblower.
Właśnie mam fazę na Sharpe'a. I się dowiedziałem, że przeżywam.
Nieważne.
Tak mi przyszło na myśl - są aktorzy utożsamiani z rolą jaką kiedyś zagrali. Od wieków nie kojarzę Gajosa z Jankiem z "Czterech pancernych", ale jak widzę gdziekolwiek Seana Bean'a (tak to się pisze?) to jest dla mnie Sharpe. I szlus.
Tak samo jak Sean Connery jest Bondem.
Ktoś ma podobnie? Z kimś?
--
Zakon Małych Kwiatuszków Bezustannej Irytacji