Moja przyszła żona pracuje w księgarni od wielu lat i z tego co wiem to idea darmowych podręczników dość mocno bodnie rynek. Prezes jednej z sieci księgarni w kraju powiedział, że po wprowadzeniu darmowych podręczników dla klas podstawówki i gimnazjów większość księgarni stanie się nierentowna i czeka je likwidacja, a jedynym ratunkiem to przebranżowienie się w coś takiego co widzimy w sieci na literę "E" czyli połączenie sklepu "wszystko za 4 zł" i księgarni.
Jednak jest to bardzo dobry krok w kierunku normalności. Po tym co fundowały nam wydawnictwa przez ostatnie 10-20 lat uważam, że wcale im włos z głowy nie spadnie, jeżeli trochę zacisną pasa.
Do teraz podręczniki były produkowane w taki sposób, żeby ich ponowne wykorzystanie nie było możliwe.
Ile to razy słuchałem historii, że podręcznik co roku przechodzi lekkie modernizacje w stylu: zmiana koloru okładki, zmiana dwóch trzech stron, dodanie paru obrazków i oczywiście nauczycielka WYMUSZA na rodzicach kupno nowego podręcznika, gdyż stary jest inny od tego co będzie wykorzystywany na lekcji.
Ile razy słyszałem rodziców, narzekających na sytuacje, że zmienił się nauczyciel przed początkiem roku szkolnego i kazał zmienić podręczniki na inne z którego on korzysta, gdzie rodzice już pokupowali już wszystkie podręczniki i ćwiczenia (był to bodajże angielski którego koszt z ćwiczeniami to czasem około 100zł).
Jednak nowym sposobem wydawnictw było dodawanie do podręczników dla klas 1-3 (tzw. boksy) różnych wycinanek, naklejanek, rysowanek. W ten sposób podręcznik nie może być już wykorzystany dwukrotnie. Kiedyś tego typu elementy były dodawane tylko do ćwiczeń więc podręcznik mógł być wykorzystany wielokrotnie. Kto pamięta czasy gdzie korzystało się z podręczników po o wiele starszym bracie czy kuzynie?
Teraz to nie możliwe, co 2-3 lata zmiana programowa, co roku drobne zmiany w tekście. I tak na okrągło.
Już nie chcę wspominać o postawie niektórych nauczycieli, którzy biorą w tym wszystkim udział. Raz przyszła do księgarni matka bliźniaczek, która musiała dokupić drugi komplet książek, gdyż nauczycielka nie zgadzała się by siostry posiadały jeden wspólny podręcznik.
Teraz jest szansa na odrobinę normalności. Podręcznik ma być darmowy (czyli wydawany na koszt państwa). Ma być dostępny za darmo w internecie. Wg obliczeń:
"Przygotowany przez MEN projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty pozwala rodzicom zaoszczędzić rocznie od 100 mln zł w 2014 r. do 700 mln zł w 2020 r. na koszcie zakupu podręczników szkolnych i ćwiczeń."
Są to wcale nie tak optymistyczne wyliczenia. W podstawówkach mamy 2,16 mln uczniów, w gimnazjach 1,2 mln. Czyli przypada gdzieś 200zł oszczędności na dziecko, w momencie gdy darmowy i jednolity podręcznik obejmie klasy podstawówki i gimnazjów.
Jedyny minus? Moim zdaniem minusem jest to, że podręczniki wydawane przez Państwo mogą być przez te Państwo dość często zmieniane w zależności od opcji politycznej jaka rządzi w kraju w danym czasie