Kolega (obecnie już po czterdziestce) powiedział mi, że zabrał się ostatnio za lekturę z młodości: "20.000 mil podmorskiej żeglugi" Verne'a. Tak jakoś skojarzyło mi się to z "Wodnym światem" z Kevinem Costner'em i zacząłem się zastanawiać jak długo mógłby przeżyć człowiek żyjąc jedynie na morzu? Bez wpływania do portów. Czy jest szansa pełnej samowystarczalności, naturalnie zmiana diety obowiązkowa, woda jedynie deszczowa? Co o tym sądzicie?

Myślę, że sądzę, że przypuszczam, że niet.

Aczkolwiek, czyżby? Przypuszczam, że nie wiem.

płyny to nie problem przy dzisiejszej technice odsalania. A Oceany jak na razie mają nie wyczerpane zasoby. Energii elektrycznej miałbyś w bród z elektrownii morskich wykorzystujących różnicętemperatur warstw wody. A wydobywając metale ziem rzadkich z morza i opylając je różnym kupcom dowieźli by ci wszystko co byś zechciał.

Poruszcie trochę wyobraźnię.

Jest spory statek, na nim pełne wyposażenie na 2 lata. W tym czasie trzeba się usamodzielnić. Jest zapas sieci, wędek i tym podobnych. Sól do konserwacji złowionych ryb możemy uzyskać, opał to złowione i wysuszone glony. Podrzucajcie kolejne pomysły.

Nie wiem czy to prawda, ale na pewno daje pewien wglądhttps://swiat.newsweek.pl/rozbitek-dryfowal-16-miesiecy-na-pacyfiku-newsweek-pl,artykuly,279942,1.html

:tynf można syrenkę złapać

:gutex1
Chyba pomyliłeś metale ziem rzadkich z konkrecjami.

:szatkus
Jak się rano okaże, że to sum to jedynie niesmak pozostanie.
Naturalnie miałem na myśli suma słonowodnego.

w tych kominach wulkanicznych na dnie jest wszystko. w tym w polskiej strefie pacyfiku ( mamy coś takiego)

:tynf byle zębów nie miał

:gutex1
Wiem o tym, lecz ich wydobycie jest niezmiernie trudne. Poza tym:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Metale_ziem_rzadkich

Mimo, że zawierają metale ziem rzadkich, to jednak coś innego.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Konkrecja_polimetaliczna

:szatkus zoofilia postępująca. Jenoty, ryby...co będzie następne?

:Gogosiek cos sie chopa uczepila
baba z broda to i facet ze zwierzem moze

:szatkus
Czy to aby na pewno sum?
Bo nie przypomina syrenki.

:gogosiek golce. Zdecydowanie golce

:tynf to jest odwrócona syrenka, tylko na zdjęciu nie widać

Facet z kozom, :gogosiek

Bardzo poważny wątek zmieniacie mi w "stodołę i oborę".

:tynf i tak to właśnie powinno działać
A poważnie to się w trumnie wygląda

powazna to mozna miec obstrukcje

Wytłumaczenie typu: "nie chce mi się poruszać wyobraźni, jestem zmęczony/a po weekendzie" jeszcze bym zrozumiał.

A Wy co? "paluszek mnie boli i główka też".

Szkorbut. Nigdy się nie usamodzielnisz.

:smallville
To ciekawy pomysł. Czy uprawiając na statku np pietruszkę itp. Na podłożu glebowym zasilanym przefermentowanymi odpadami z ryb i "innymi takimi" można się zabezpieczyć?

:tynf ale my tu przecież poruszamy wyobraźnię ostro. Ino kierunek chyba nie taki jaki byś chciał

:szatkus
Ster lewo na burt.

:tynf Przyjmuję, że zaczynasz z całym wyposażeniem a potem nikt Ci niczego nie dostarcza. Gleba ulega wyjałowieniu a nie wiem czy na tym błocie z oceanu coś wyrośnie (nie znam się).

:smallville
Ja również się nie znam, ale kombinuję. Gleby nie wyjałowisz, bo można kompostować glony z resztkami z ryb i z tego mieć podłoże. Tak myślę.

wodny świat

dookoła tylko woda i woda

a wszyscy u*ebani niemiłosiernie

nawozisz glebę wodorostami i rybymi łebkami ( jak inkowie ) i jej nie wyjałowisz. Możesz się też pobawić w produkcję terra plata - indianie nad amazonką rozpalają ognisko i wrzucają do niego wszystkie możliwe odpadki organiczne - chodzi o to by sięsłabo paliło ale długo - tak by było wolne spalanie , to co zostanie jest najlepszą glebą na świecie - wymieszasz ze zwykłą i nie masz szans jej wyjałowić bo ma jakieś cudowne właściwości typu magazynowanie azotu i wody z atmosfery i to samoczynnie.

:gutex1 kluczem jest węgiel aktywowany + azotany, taka mieszanka daje genialne warunki do rozwoju bakterii nieprawdą jest, że ziemi się nie da wyjałowić - ale rzeczywiście jest bardzo żyzna.

:yanzy myłeś się kiedyś słoną wodą? Pierwsze o czym potem myślisz, to gdzie tu się umyć w słodkiej

Zakładając, że masz własny warzywniak - z przeżyciem nie powinno być problemu. Żywisz się rybami i warzywami, masz wszystko co trzeba. Ziemię nawozisz resztkami z ryb etc, kwiaty zapylasz sam - na wodzie nie ma owadów Zdobycie soli i słodkiej wody to sprawa dziecinnie prosta, nawet bez uciekania się do deszczówki. Opału nie potrzebujesz, bo mając łódź kierujesz się nią na strefę międzyzwrotnikową i spokój Gotowanie potraw załatwia się piecem słonecznym. Szkorbut załatwia się kiszoną kapustą albo innym składnikiem z warzywniaka. Coś pominąłem?