Czapka jest najważniejsza!
Do dziś pamiętam jak za szczyla (ze 10 lat miałem, ale to były czasy, gdy jeszcze dzieci biegały po podwórku i bawiły się w lesie, pływały w jeziorze i wracały z podrapanymi kolanami do domu i nic się nikomu nie działo) zjeżdżaliśmy na sankach z kumplami i kolega wjechał w drzewo. Noga złamana. No to my, ekipa kryzys zabawiliśmy się jak na filmach wojennych typu Czterej Pancerni i Kloss (a jak oglądało się!), czy tam inne Parszywe Dwunastki, w sanitariuszy. Czterech chłopaków wzięło jedne sanki i dawaj go jak na noszach. Podchodzimy pod blok, dzwonimy na domofon "Proszę pani, Artur złamał nogę" i taszczymy go na drugie piętro.
Matka wybiegła nam na półpiętro (czyli na wysokości 1,5 piętra, myśmy już byli przy niej na schodach) i widząc syna w stanie złamanym wydusiła:
-A mówiłam żebyś założył czapkę!
Nie wytrzymaliśmy ze śmiechu i sanki wypadły nam z rąk. Zjechał po nich ze schodów, czego efektem było skręcenie kostki w drugiej nodze.
ergo: czapka jest najważniejsza!