W Warszawie istnieje komunikacja miejska. Komunikacja jest odpłatna, znaczy trzeba kupować i kasować bilety. Jest sobie jednak pewna grupa osób, które korzystają z komunikacji nie płacąc z rozmysłem za bilety czyli tzw. "gapowicze".
Istnieje także grupa osób, tzw. "kontrolerów" lub popularnie "kanarów", którzy zajmują się wyłapywaniem "gapowiczów" i nakładaniem na nich tzw. "opłat dodatkowych" powszechnie, choć błędnie, uznawanych za karę za jazdę bez biletu.
Nie są one nakładane "po uważaniu", lecz istniej konkretny taryfikator. I tak, od 1 stycznia 2014 roku, opłata za jazdę bez ważnego biletu ma wynosić 266 zł. OK.
Może być jednak inna sytuacja, przewidziana w taryfikatorze. Opłata za jazdę bez dokumentu poświadczającego prawo do ulgi lub przejazdu bezpłatnego wynosi 196 zł. Różnica - 70 zł.
Do tego momentu jest wszystko jasne.
Na stronie warszawskiego ZTM czytamy: "Nałożona opłata dodatkowa może zostać anulowana w przypadku zgłoszenia się do jednego z Punktów Obsługi Pasażera ZTM z ważnym w dniu kontroli biletem imiennym bądź dokumentem uprawniającym do przejazdu ulgowego / bezpłatnego wyłącznie w ciągu 7 kolejnych dni (wliczając niedziele i święta) od daty kontroli." Jasne? Jasne.
Czyli - mam prawo do przejazdu bezpłatnego z jakiegoś tam powodu (sporo ich - od kombatanctwa poprzez rodzinę wielodzietną aż po urodzenie się w tramwaju). Na każdy powód jest inny świstek. Ale świstka przy sobie nie mam (bo zapomniałem w innym ubraniu), bileta też, łapie mnie kanar.
I co teraz?
Za jazdę bez biletu powinien mi wypisać 266 zł, ale to nie jest jazda bez biletu, tylko bez dokumentu, więc 196 zł się należy. Ale - na jakiej podstawie ma wycenić moją jazdę?
Bo przecież, jeżeli nie mam biletu ani prawa do bezpłatnego przejazdu, a oświadczę, że takowe mam, to co? Mogę przecież tak ogólnie mieć. Jeżeli się zgłoszę z dokumentem, to mi anulują, a jeżeli się nie zgłoszę z powodu niemania świstka, to będę musiał zapłacić - ale tyle, co wypisane przez kanara. Czyli siedem dych do przodu, jakby co. Jeżeli się uiszczę w miarę szybko, to nikt nie będzie weryfikował?
Zaś jeśli mi kanar wypisze 266 złociszy, a ja jestem 70-letnim kombatantem urodzonym w SKMce i zapomniałem dokumentu z powodu demencji starczej, to taka opłata będzie bezprawna, wbrew regulaminowi, taryfikatorowi i porządkowi prawnemu. Od razu do sądu i sprawa wygrana?
Czy ktoś myślał, że myślał, koncypując powyższe zasady?
Tak, nudzi mi się
Istnieje także grupa osób, tzw. "kontrolerów" lub popularnie "kanarów", którzy zajmują się wyłapywaniem "gapowiczów" i nakładaniem na nich tzw. "opłat dodatkowych" powszechnie, choć błędnie, uznawanych za karę za jazdę bez biletu.
Nie są one nakładane "po uważaniu", lecz istniej konkretny taryfikator. I tak, od 1 stycznia 2014 roku, opłata za jazdę bez ważnego biletu ma wynosić 266 zł. OK.
Może być jednak inna sytuacja, przewidziana w taryfikatorze. Opłata za jazdę bez dokumentu poświadczającego prawo do ulgi lub przejazdu bezpłatnego wynosi 196 zł. Różnica - 70 zł.
Do tego momentu jest wszystko jasne.
Na stronie warszawskiego ZTM czytamy: "Nałożona opłata dodatkowa może zostać anulowana w przypadku zgłoszenia się do jednego z Punktów Obsługi Pasażera ZTM z ważnym w dniu kontroli biletem imiennym bądź dokumentem uprawniającym do przejazdu ulgowego / bezpłatnego wyłącznie w ciągu 7 kolejnych dni (wliczając niedziele i święta) od daty kontroli." Jasne? Jasne.
Czyli - mam prawo do przejazdu bezpłatnego z jakiegoś tam powodu (sporo ich - od kombatanctwa poprzez rodzinę wielodzietną aż po urodzenie się w tramwaju). Na każdy powód jest inny świstek. Ale świstka przy sobie nie mam (bo zapomniałem w innym ubraniu), bileta też, łapie mnie kanar.
I co teraz?
Za jazdę bez biletu powinien mi wypisać 266 zł, ale to nie jest jazda bez biletu, tylko bez dokumentu, więc 196 zł się należy. Ale - na jakiej podstawie ma wycenić moją jazdę?
Bo przecież, jeżeli nie mam biletu ani prawa do bezpłatnego przejazdu, a oświadczę, że takowe mam, to co? Mogę przecież tak ogólnie mieć. Jeżeli się zgłoszę z dokumentem, to mi anulują, a jeżeli się nie zgłoszę z powodu niemania świstka, to będę musiał zapłacić - ale tyle, co wypisane przez kanara. Czyli siedem dych do przodu, jakby co. Jeżeli się uiszczę w miarę szybko, to nikt nie będzie weryfikował?
Zaś jeśli mi kanar wypisze 266 złociszy, a ja jestem 70-letnim kombatantem urodzonym w SKMce i zapomniałem dokumentu z powodu demencji starczej, to taka opłata będzie bezprawna, wbrew regulaminowi, taryfikatorowi i porządkowi prawnemu. Od razu do sądu i sprawa wygrana?
Czy ktoś myślał, że myślał, koncypując powyższe zasady?
Tak, nudzi mi się
--
Modele i makiety
Herr Mannelig i inne utwory - znów online!