Frekwencja - ca. 38,7% +- 1,5%
Sejm:
PO - 34% +- 1,5%
PiS - 35% +- 1,5% (sondaże zawsze przeszacowują wyniki PO i niedoszacowują PiS - ktoś się wstydzi, że głosuje za kaczorem
)
SLD - 11% +- 1,5%
RPP - 5,9% +- 1%
PSL - 5% +- 1%
PJN - 3,2%
KNP - 3,1%
/reszta głosy nieważne i pozostali.
Senatu nie obliczam, bo to inna bajka, tam poparcie partyjne ma całkiem inne przełożenie.
Koalicje? Poza prostytutką sceny sejmowej (PSL - byle z kim, byle u władzy)
1. Techniczna PiS-SLD - przeciwko łżeliberałom zadłużającym Polskę. W sensie techniczna rozumiem, że nie będzie oficjalna, ale praktyczna; jeżeli chodzi o ekonomię to towarzyszom z SLD niedaleko do towarzyszy z PiS, więc pogrobowcom PZPR dostać się może gospodarka, równouprawnienie czy inne pozasiłowe resorty - takie rządy "technokratów" i specjalistów mających na celu dobro Polski. Oczywiście w kwestiach ideologicznych będą się pokazowo gryźć, ale to raczej dla picu niż efektu
2. PiS-PSL uważam za ciężką do spełnienia, ludowcy boją się losu LPR i Samoobrony...
3. PO-SLD. Bardzo możliwa, szczególnie, że będzie takim PRowskim dowodem na to, że ludzie "nowocześni, światli, europejscy" mogą się zdystansować od ciemnogrodu w postaci PiS oraz "skrajnej lewicy" w postaci Palikota.
4. paradoksalnie, mimo słów Tuska, PO-PSL-RPP wcale nie jest wykluczony (przypomnę, że zarzekał się, że prędzej wyrzuci ministrów, niż zgodzi się na jakąkolwiek podwyżkę podatków). Znowu postulat nowoczesności - nowoczesna partia centroprawicowa (jo, ehe) z nowoczesną lewicą (a nie pogrobowcami PZPR) oraz obecnym, poniekąd sprawdzonym koalicjantem.
Dla mnie opcja nr.4 jest najbardziej możliwa - Tusk z Kaczyńskim chcą doprowadzić do sceny politycznej vide UK: systemu 2,5 partyjnego betonując na stałe scenę polityczną, za ten "języczek" ma robić Palikot (odpowiednik brytyjskich liberałów) i PSL. SLD targane wewnętrznymi konfliktami może się rozpaść i zostać wchłonięte przez palikostystów (ci bardziej lewicowi) oraz lewe skrzydło PO (ci mniej lewicowi). Dalsza kolejność możliwych koalicji: 3,1,2
Uważam, że nawet jak PiS zwycięży, to istnieje spora możliwość iż Komorowski stwierdzi, że Kaczyński nie będzie premierem, bo nie ma szans na stworzenie koalicji większościowej - wojenka polsko-polska na jad i brak argumentów przetrwa dalej, przez co kolejny rząd nie będzie musiał nic robić treściwego, tylko obrzucać się z Kaczyńskim gównem w kontrolowanych przez siebie nawzajem mediach.
P.S. Jeżeli okaże się do 2-3 miesięcy po wyborach, że miałem rację (a propos koalicji, bo z wynikami różnie bywa) - to niech ktoś prześle mi piwo za słuszność przewidywań
Bo wątpię, żebym miał absolutną rację a propos wyników tych partii